– Czy ty po tę czekoladę
poleciałeś do Szwajcarii?! – zdenerwowała się Rachel, kiedy po prawie godzinie
nieobecności, Bartek w końcu łaskawie wrócił do szpitala.
– Przepraszam, musiałem się
przejść – mruknął, podając dziewczynie siatkę z zakupami. – Co z Laurą?
– Zaraz powinni kończyć. Na razie
nie mieliśmy żadnych informacji, więc chyba wszystko idzie dobrze pan
Wasilewski uśmiechnął się pokrzepiająco.
– Ja mam inne pytanie – przerwała
im Julka. – Wyjaśnisz mi, co to jest? – wyjęła z siatki niewielki, fioletowy
woreczek.
Leman zamarł. Zupełnie zapomniał,
że w pośpiechu wrzucił pierścionek do pozostałych zakupów, b nie miał, gdzie go
schować.
„ Idiota, mogłeś go zgubić” –
skarcił sam siebie.
– Jeśli to narkotyki, to lepiej
przyznaj się teraz, będziemy mieli więcej czasu żeby pozbyć się twojego ciała,
za nim Laura się obudzi – pouczył go Tomek.
– To nie narkotyki tylko…
pierścionek – siatkarz z zakłopotaniem podrapał się po głowie.
– Pierścionek? – drugi chłopak
uniósł pytająco brew. – Że niby zaręczynowy?
– No tak jakby…
– Chłopcze, czy ja dobrze słyszę?
– starszy mężczyzna wstał gwałtownie. – Rozumiem, że kochasz moją córkę, ale
nie uważasz, że to lekka przesada?
– Laura to może i wariatka, ale
prawdopodobieństwo, że się tak szybko zgodzi jest niewielkie – stwierdziła
Rachel.
– Tak naprawdę, to już się
zgodziła – mruknął.
– Że niby co proszę?! – szczęka
dziewczyny zaliczyła bliski kontakt z podłogą. – Powiedz, że żartujesz.
– Nie, nie żartuję. Co prawda to
bardzo odległe plany, ale tak, zgodziła się za mnie wyjść w przyszłości.
– A myślałam, że to ja jestem
szalona.
– Nie, ty jesteś po prostu
psychiczna – prychnął Tomek. – Czyli żebym dobrze zrozumiał – oświadczyłeś się
Laurze, a ona się zgodziła, mimo że jesteście ze sobą od marca, a znacie się
nieco ponad trzy miesiące?!
– A może ona jest w…
– Nie, nie jest! – zaprzeczył
gwałtownie środkowy. – Tak jakoś po prostu wyszło – rozłożył bezradnie ręce. – Wiem,
że to brzmi zupełnie irracjonalnie, ale to chyba… chyba było nam potrzebne.
Obojgu. Może trochę się pospieszyliśmy, ale na razie to tylko zaręczyny. Nie
pobierzemy się wcześniej niż za rok.
– I to ma nas niby uspokoić? –
prychnęła Julia.
– No…
W tym momencie w korytarzu
pojawił się lekarz, który operował Laurę. Na jego widok cała czwórka zamarła
gwałtownie. Przez dobre kilka minut nikt nie odważył się odezwać, jakby bojąc
się, jaką informacją usłyszy.
– Co z nią? – zapytał w końcu pan
Wasilewski.
– Na razie wszystko w porządku –
doktor uśmiechnął się szeroko, a pozostali odetchnęli z ulgą. – Operacja
przebiegła książkowo, wyniki badań są prawidłowe i teraz trzeba tylko czekać,
aż pacjentka się wybudzi.
– To znaczy, że Laura będzie żyć?
– Bartek popatrzył z nadzieją na profesora.
– Stuprocentowej pewności nie
mamy, bo jeszcze nie wiemy, jak jej organizm zareaguje na zmiany. Jednak
jesteśmy już bliżej niż dalej i jeśli w ciągu najbliższych trzech godzin nie
umrze, to prawdopodobieństwo zgonu spadnie z
pięćdziesięciu do pięciu procent.
– Czyli nie jest źle?
–
Dokładnie.
– Możemy ją zobaczyć?
– Nie osobiście. Po takiej
operacji organizm jest bardzo słaby, więc bez problemu mogło by się wdać jakieś
zakażenie.
– Skoro nie osobiście, to jak?
– Przez słynną szybę.
***
Laura może i żyła, ale wyglądała
jak trup. Była blada, miała sine usta, a kiedy oddychała, jej klatka piersiowa
ledwie się unosiła. Bartkowi przypominała trochę jedną z tych porcelanowych laleczek,
które wystarczy upuścić, by rozbiły się na kawałeczki.
– Bywało gorzej – mruknął pan
Wasilewski, stając obok chłopaka.
– Gorzej? – siatkarz spojrzał na
niego z przerażeniem. – Ja już mam wrażenie, że zaraz umrze.
– Był taki jeden momentem, gdy
była małym dzieckiem, że jeszcze nie zdiagnozowali jej wady. Któregoś dnia po
prostu jej serce przestało na chwilę bić. Trzy razy coś próbowało przeciągnąć
ją na tamtą stronę, ale ona nie pozwoliła na to. Miała pięć lat.
– Teraz też sobie poradzi,
prawda?
– Musi. Wiesz co, chłopcze – na
początku nie byłem przekonany do waszej znajomości. Ale kiedy zobaczyłem, jak
uspokajasz Laurę, zrozumiałem, że i tak mam farta, bo moja córka wybrała dobrego
mężczyznę. Niezależnie od tego, co się stanie, wiedz, że macie moje
błogosławieństwo.
– W tym momencie akurat się
przyda – mruknął pod nosem Leman.
***
Ciemność zniknęła nagle. Laura
otworzyła gwałtownie oczy, a ostre światło szpitalnych lamp podrażniło jej
siatkówka. Czuła suchość w gardle, a klatka piersiowa pulsowała nienaturalnym
bólem. Miała wrażenie, że ktoś położył na niej przynajmniej półtonowy samochód,
jak nie olbrzymi samolot.
– Dobry wieczór, jak się pani
czuje? – do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty lekarz.
Dziewczyna przez dłuższą chwilę
zbierała siły, by cokolwiek powiedzieć.
– Jakby przejechał mnie traktor –
wycharczało w końcu, czując irytującą suchość w gardle.
– Spokojnie, to w końcu minie. Na
razie jednak mam bardzo dobrą informację. Wychodzi na to, że operacja się
powiodła i będzie pani żyła.
– Normalnie?
– W dziewięćdziesięciu dziewięciu
procentach. Odpada zawodowe pilotowanie, częste przejażdżki kolejką górską i
będzie pani piszczała na bramkach na lotnisku.
– Jakoś to przeżyję – uśmiechnęła
się słabo.
– Czuje się pani na siłach, by
przyjąć gości? Bo za godzinę mija czas odwiedzin, a przed salą czeka parę osób,
które, jeśli ich nie wpuszczę, to urwą mi głowę. Wszyscy na raz nie wejdą…
– Ale po kolei może ich pan
wpuszczać – dokończyła za lekarza. – Jak się nie zgodzę, to mój los też będzie
marny.
***
Bartek niepewnie wszedł do
pomieszczenia, a leżąca na łóżku Laura uśmiechnęła się słabo.
– Jak się czujesz? – zapytał,
siadając na chwiejnym taborecie.
– Jesteś już trzecią osobą
dzisiaj, która mnie o to pyta – szepnęła. – Zaraz po lekarzu i moim ojcu. Na
razie czuję się, jakby przepuszczono mnie przez sokowirówkę, ale lekarze
twierdzą, że po tym wszystkim to normalne, a wyniki badań są dobre, więc będę
żyć.
– To dobrze – siatkarz delikatnie
chwycił jej dłoń i czule przejechał po jej wewnętrznej stronie. – Mam dla
ciebie prezent, wiesz? Nieduży, ale mam nadzieję, że ci się spodoba – otworzył
swoją drugą dłoń, w której trzymał purpurowe pudełeczko. W oczach dziewczyny pojawił się błysk
podekscytowania.
– Czy to jest, o czym myślę?
– Sama zobacz.
Powoli uchyliła wieczko, a
pierścionek zaręczynowy błysnął w świetle zaręczynowych lamp. Laura wpatrywała się w niego, jak
zaczarowana.
– Bartek… Nie wiem, co powiedzieć… – wychrypiała. W jej
oczach pojawiły się łzy, ramiona zaczęły drżeć.
Chłopak momentalnie znalazł się
obok i starając się nie uszkodzić żadnego urządzenia, mocno przytulił
dziewczynę.
– Hej, spokojnie, nie możesz się
teraz denerwować – czule pocałował ją w czoło.
– Ja się nie denerwuję, tylko…
dlaczego? Dlaczego teraz?
– Trochę, jak w bajce, która
kończy się ślubem. Szczęśliwe zakończenie zawsze poprzedzone jest oświadczynami.
Książkowymi oświadczynami – wyjął pudełeczko z rąk skrzypaczki po czym
wiedziony jakąś niepojętą siłą, uklęknął obok łóżka. – Lauro Wasilewska, zapytam
kolejny raz, ale porządnie – Wyjdziesz za mnie?
– A ja jeszcze raz, porządnie,
powtórzę swoją odpowiedź – uśmiechnęła się. – Tak, wyjdę.
Wsunął pierścionek na jej palec,
a ten znów delikatnie zabłysnął. Siatkarz podniósł się powoli, a potem usiadł
obok ukochanej i pocałował ją namiętnie.
– Wiesz, że cię kocham, prawda? –
wyszeptał.
– Wiem – teraz to ona musnęła
jego usta. – Czyli, że nasz plan nadal jest aktualny? Ty zaczynasz sezon w
Rzeszowie, ja zdrowieje, składam odpowiednie dokumenty i w styczniu przenoszę
się do ciebie?
– Tak, dokładnie.
– Wiesz, kiedy byłam
nieprzytomna, miałam sen. I widziałem je, widziałam je dokładnie.
– Ale co?
– Nasze szczęśliwe zakończenie.
– I jakie było?
– Było piękne. Było przepiękne,
kochanie. Przepiękne.
Właśnie przeczytaliście ostatni rozdział tego opowiadania. Nie jest on jakiś niesamowity, ale spokojny i normalny, taki, jak zakończenie tej historii. Teraz jeszcze epilog i na jakiś czas zamykam przygody Laury i Bartka. Co będzie potem? Zobaczymy, muszę się zastanowić, ale odpowiedź podam wam pod epilogiem.
Napiszcie w komentarzach, co myślicie o powyższym rozdziale.
Pozdrawiam i zapraszam na pozostałe blogi.
Violin
Witam! Zostałaś nominowana do Liebster Award na moim blogu http://siatkowka-laczy-serca.blogspot.com/. A teraz od siebie: Czytam to opowiadanie od początku i nie mogę uwierzyć, że to koniec. Rozdział jest genialny! Przepięknie piszesz.. *.* Wiem, że każda historia musi się wreszcie skończyć, ale mimo wszystko mam nadzieję, że uraczysz nas nowym blogiem!!! Gorąco pozdrawiam i nie mogę się doczekać epilogu!!!
OdpowiedzUsuńNieeeeeee nie rob mi tego nie zamykaj sprawy Laury i Bartka ja Cieee blaaaagaaaam
OdpowiedzUsuń