Ponieważ następnego dnia Bartek nie miał treningu, mógł
spokojnie podejść na uczelnie i zacząć szukać Laury. Nie miał pojęcia gdzie
mógłby ją znaleźć, liczył po prostu na szczęście. Zaczął około dziewiątej w
głównym budynku, gdzie spędził ponad godzinę. Potem przez kolejne dwie
sprawdził chyba ze trzy wdziały, widział mnóstwo studentów, ale nigdzie nie
mógł jej znaleźć.
Już prawie się poddał, kiedy w pewnym momencie, w głównym
holu, zobaczył ją. Schodziła powoli ze schodów, z delikatnie przymkniętymi oczami.
Ubrana była w długą, miętową sukienkę i białą bluzkę z szerokimi rękawami. W
rękach trzymała kilka grubych książek, a przez ramię miała przewieszoną
skórzaną torbę z ogromną ilością kieszeni.
Bartek zaczął iść w jej stronę. Jednak w pewnym momencie Laura
zaplątała się w swoją własną spódnicę, straciła równowagę i poleciała do
przodu. Na szczęście Leman był na tyle blisko, że w ostatniej chwili zdążył ją
złapać.
– Dziękuję. Znowu – powiedziała, kiedy stanęła na twardym
gruncie i mogła spokojnie spojrzeć na swojego wybawcę.
– Nie ma za co. Znowu – zaśmiał się siatkarz.
– Laura Wasilewska – przedstawiła się dziewczyna. – Powinieneś wiedzieć kogo ratujesz. –
Uśmiechnęła się miło.
Widzą jej uśmiech siatkarz poczuł jak dziwne ciepło rozlewa
się po jego ciele.
– Bartek Lemański. – Spojrzał dziewczynę z lekkim
zakłopotaniem. – A ty powinnaś wiedzieć, kto cię ratuje.
Studentka roześmiała się głośno. Chłopak nie mógł uwierzyć
jaki miała delikatny, szczery śmiech.
– A tak w ogóle, to co ty tu robisz? – zapytała, schylając
się po upuszczone książki. Leman zaraz rzucił się by jej pomóc. – Bo nie
powiesz mi, że przyszedłeś tu tylko po to, by ratować mnie przed upadkiem ze
schodów – dodała, przeczesując palcami, sięgające do ramion czarne włosy.
– Ach, tak, prawie bym zapomniał – mruknął. – Zgubiłaś ją
wczoraj. – Wyjął z kieszeni znalezioną bransoletkę. Na jej widok oczy Laury
zaświeciły się ze szczęścia.
– Dziękuję. Wszędzie jej szukałam – wyszeptała, delikatnie
biorąc przedmiot do ręki. Obróciła go parę razy w dłoni po czym założyła na
chudziutki nadgarstek. Następnie weszła dwa schodki wyżej i spojrzała Bartkowi
w oczy.
Dopiero teraz siatkarz zauważył, że na piwnych tęczówkach
dziewczyny, widnieją dwie mała, czarne plamki, które tylko dodawały im uroku i
sprawiały, że oczy dziewczyny były jeszcze piękniejsze, przepełnione tak
ogromną nadzieją, że uderzyła ona w Bartka jak Fala tsunami.
– Hej, słuchasz mnie.– Głos dziewczyny wyrwał go z transu.
– Tak, przepraszam, zamyśliłem się. – Uśmiechnął się z
zakłopotaniem. Ku jego zdziwieniu zamiast się obrazić, Laura tylko znowu się
zaśmiała.
– Pytam, czy nie masz ochoty na coś do picia? Niedaleko stąd
jest fajna kawiarnia, mają tam genialną czekoladę – zapytała, zapinając
płaszczyk i wyjmując z torby ukochany, kolorowy szalik.
– Z chęcią. – Środkowy uśmiechnął się szeroko, choć sam nie
wiedział dlaczego się zgodził.
Opuścili budynek. Padał deszcz, więc Bartek wyjął parasol by
ochronić przed nim dziewczę i siebie.
Jednak ta skutecznie mu to uniemożliwiła. Szła kilka kroków przed nim,
podśpiewując jakąś piosenkę i wesoło skacząc przez kałuże. Leman próbował za
nią nadążyć, ale wymijanie tłumu ludzi było dla niego wyjątkowo trudne i bez
przerwy na kogoś wpadał.
W końcu jednak skręcili w jakąś wąską, mało uczęszczaną uliczkę, a potem weszli do niedużej kawiarenki. Kiedy
otwierali drzwi nad ich głowami zadzwonił złoty dzwoneczek i zza lady wyłoniła
się starsza kobiecina w niebieskim fartuszku.
– Witaj, Lauro – przywitała się kobiecina. Dla ciebie to co
zawsze?
– Dzień dobrzy, pani Anno. Oczywiście, że tak –
odpowiedziała radośnie dziewczyna.
– A dla twojego przyjaciela? – Staruszka spojrzała
serdecznie na siatkarza.
– Ja... – Podrapał się po głowie z zakłopotaniem. – Chyba
jakąś kawę poproszę – powiedział niepewnie.
Kobieta pokiwała powoli głową po czym zniknęła na zapleczu,
a oni usiedli przy jednym z sześciu drewnianych stolików. Oprócz nich w
kawiarni był jeszcze tylko mężczyzna w czarnym płaszczy i kapeluszu, siedzący przy
oknie.
Bartek rozglądnął się wokół. Miał wrażenie, że trafił do
jakiegoś innego świata. Na ścianach pokrytych biało niebieską tapety, wisiały czarno–białe zdjęcia starych
samolotów. W przeszklone szafie, stojącej obok nich, znajdowała się porcelanowa
zastawa, zdobiona w różne kwiatki i ptaszki. Na każdym stoliczku leżał
koronkowe obrus, a na nim postawiony był biały słonik z podniesioną trąbą.
– Lubię to miejsce – powiedziała Laura, kiedy przed nimi
stały już filiżanki z parującymi napojami. – Jest tu cicho, spokojnie…
– I mają dobrą kawę – zaśmiał się Lema.
– Ażebyś wiedział – przytaknęła. – Chociaż ja tam kawy nie
lubię, wolę czekoladę. Jest genialna. – uśmiechnęła się błogo. – Powiedz mi –
zmrużyła oczy i spojrzała podejrzliwie. – Skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać?
– Guma mi zdradził gdzie studiujesz? – powiedział niepewnie.
– Chociaż i tak musiałem odwiedzić ileś wydziałów. Nie wiedziałem co
studiujesz.
– Lotnictwo i Kosmonautykę – wyjaśniła szybko, a widząc
zdumione spojrzenie siatkarza, znów wybuchnęła śmiechem. – Wiem – Odgarnęła z
czoła zagubiony kosmyk włosów. – Trochę rzadko wybierany przez dziewczyny
kierunek. Ale co ja poradzę, że kręcą mnie te wszystkie silniki, stery,
stateczniki pionowe.
– Że pionowe co?
– Statecznik! – Takie coś na końcu ogona. – Znów roześmiała
się głośno.
Słysząc jej śmiech Bartek odruchowo sam się roześmiał. Nie
wiedział dlaczego, ale patrząc na dziewczynę jego ciało wypełniało się nagle
optymizmem i domagało uśmiechnięcia się.
Przez kolejną godzinę rozmawiali ze sobą o wszystkim i o
niczym. Bartek co chwilę wybuchał śmiechem i sam sobie nie mógł wytłumaczyć jak
ta niepozorna, nieznajoma dziewczyna w tak szybkim czasie zdobyła jego
zaufanie. Miał wrażenie, że zna ja od zawsze.
– Muszę cię zapytać o coś bardzo, ale to bardzo ważnego –
zaczęła Laura, pochyljając się do przodu i mrużąc oczy. Leman przełknął głośno
ślinę z przerażeniem zastanawiając się czego może dotyczyć to pytanie. – Twoja
ulubiona książka? – zapytała, uśmiechając się chytrze.
– Y…. „Sześć lat później” – odpowiedział, zastanawiając się
dlaczego ta informacja jest taka ważna.
– Thriller?
– Sensacja, kryminał.
Dziewczyna powoli pokiwała głową, przyjmując do wiadomości
taką odpowiedź. Wydawałoby się, że ten temat został zakończony, ale nie mogła
nie wybuchnąć śmiechem, kiedy zobaczyła lekko zagubione i zdziwione spojrzenie
Bartka.
– Jestem okropna – powiedziała, dopijając czekoladę. –
Oceniam ludzi po tym co czytają. Znaczy się – zreflektowała się. – Stwierdzam w
ten sposób z jakim mniej więcej typem charakteru mam do czynienia.
– I to działa? –
zapytał podejrzliwie siatkarz.
Laura odetchnęła głęboko i pomilczała przez chwilę.
– Nie – powiedziała poważnie, patrząc Bartkowi w oczy.
Znów wybuchnął śmiechem.
Porozmawiali jeszcze przez chwilę, ale potem dziewczyna musiała
się zbierać na kolejne zajęcia. Na odchodne wymienili się jeszcze numerami, bo
Lara stwierdziła, że „miło się rozmawiało, a zawsze może się zdarzyć sytuacja,
że będzie potrzebowała kogoś ktoś uratuje ją przed rozwaleniem sobie łepetyny”.
Na sam koniec rzuciła tylko krótkie cześć, zgarnęła szybko
swoją torbę i szalik po czym opuściła kawiarenkę, zostawiając Bartka samego z
porcelanowym słonikiem, rzucającym mu kpiące spojrzenia.
Zdecydowanie nie potrafię pisać historii romantycznych.
To. Jest. Straszne.
Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że z upływem kolejnych
rozdziałów nabędę wprawę w pisaniu tego opowiadania.
Żartuję J.
Mam nadzieję, że jest to całkiem zjadliwe, podobało wam się i zostawicie po
sobie ślad w postaci komentarza. Każdy komentarz to ogromna motywacja,
szczególnie przy tym opowiadaniu.
Violin
jak to nie umiesz? jak dla mnie wychodzi Ci to całkiem nieźle, ale może po prostu ja się nie znam :D czekam z niecierpliwością na rozwój akcji między tą dwójką xd
OdpowiedzUsuńChyba żartujesz! Świetnie piszesz :) Nie ważne, czy to opowiadanie miłosne, czy każde inne. Jestem bardzo ciekawa kolejnych rozdziałów. Już nie mogę doczekać :)
OdpowiedzUsuń