Laura była osobą towarzyską i rzadko zdarzało się by w weekendowy wieczór nie miała co robić. Jednak kiedy dochodziło do takiej sytuacji, dziewczyna zawsze miała jakiegoś asa w rękawie. Tym razem był nim mecz drużyny jej wujaszka.
Wyjęła z szafy klubową koszulkę, do torebki schowała karnet na mecze, a szyję obwiązany ukochanym kolorowym szalikiem, bo, mimo że był początek kwietnia, pogoda
Lubiła siatkówkę, chociaż sama miała dwie lewe nogi i zwykłe odbicie piłki zwykle kończyło się w jej przypadku katastrofą. Mimo tego mogła spędzać godziny na hali, dzięki swojemu wujkowi, wiedziała naprawdę wiele na temat tego pięknego sportu.
Tego dnia Politechnika podejmowała u siebie Łuczniczkę Bydgoszcz. Trudno było powiedzieć kto jest faworytem spotkania, ale jak się okazało Inżynierowie byli tego dnia na fali i skutecznie pokonali Łuczniczkę w czterech setach.
Po meczu uśmiechnięta ucha do ucha Laura, postanowiła podejść do parkietu b przywitać się z wujkiem. Oczywiście, schodząc po schodach, musiała potrącić ze trzy osoby i wpaść na przynajmniej dwie. I już prawie udało jej się dotrzeć na sam dół, już była na ostatnim schodku, gdy… świat postanowił zrobić jej na złość.
Jej ukochany, długi szalik, którego oczywiście musiała zapomnieć zawiązać, zaplątał się jej między nogami i sprawił, że malowniczo straciła równowagę. I pewnie zaliczyłaby bliski kontakt z ziemią, gdyby nie czyjeś ręce, które chwyciły ją w ostatnim w ostatnim momencie, delikatnie uniosły nad ziemię i powoli opuściły.
– Nic ci się nie stało? – zapytał jej wybawca.
– Żyję, egzystuję, mam wszystkie zęby… nie, chyba nie – odpowiedział Laura, próbując spojrzeć w oczy chłopakowi. A było to niestety dość trudne, bo przed nią stał jeden z siatkarzy, niejaki Bartek Lemański, a przy nim, ze swoim metrem siedemdziesiąt dwa wzrostu, wyglądała dość… ciekawie – Ogólnie to dzięki za ocaleniem przed rozbiciem sobie łepetyny – powiedziała, uśmiechając się szeroko.
– Nie ma za co. Ogólnie na przyszłość polecam nie chodzić w tak długich szalikach.
– Znając moje szczęście bez niego też bym zaliczyła glebę. – Dziewczyna wzruszyła ramionami. – Ogólnie to – rozglądnęła się wkoło – szukam twojego trenera. Wiesz może gdzie się podziewa?
Bartek szybko poszukał Bednaruka wzrokiem i poszło mu to zdecydowanie skuteczniej niż pannie Wasilewskiej.
– Tam z boku stoi, rozmawia z Pawłem, chyba się nie zdenerwują jak im przerwiesz – odpowiedział, niepewnie, drapiąc się po głowie.
– Guma mnie zna. – Laura machnęła lekceważąco dłonią. – Będzie moim wspólnikiem w zbrodni. Życz mi powodzenia – Uśmiechnęła się chytrze po czym odwróciła się na pięcie i powoli zaczęła iść w kierunku trenera, który stał do niej tyłem. Zauważył ją rozgrywający, ale szybko zorientował się co się szykuje i nie zareagował w żaden sposób.
– Cześć, wujaszku! – znienacka krzyknęła Laura, rzucając się trenerowi na szyję.
– Laura, dziecko szczęścia ty moje! – Bednaruk spojrzał na siostrzenice z udawanym przerażeniem. – Czy ty zamierzasz wysłać mnie na tamten świat?
– Nie, jeszcze nie. Zresztą nawet jakbym chciała, to zrobiłabym to bardziej… subtelnie.
– Bardzo mnie pocieszyłaś. Oglądałaś mecz?
– Calusieńki.
***
W czasie kiedy Laura rozmawiała z swoim wujkiem, Bartek stał w miejscu, w którym ją spotkał i próbował poradzić sobie z dawką optymizmu i szaleństwa jaką właśnie został obdarowany. Nigdy wcześniej nie spotkał osoby, od której optymistyczne podejście do świata biłoby z taką mocą.
Do normalności wrócił dopiero w momencie, kiedy usłyszał głos Michała.
– Leman, chłopie, żyjesz? – Kumpel machał mu ręką przed nosem.
– Co? – otrząsnął się środkowy. – Tak, tak, żyję –odpowiedział, uśmiechając się przepraszająco. – Sorry, zamyśliłem mi się.
– To dobrze, że żyjesz. Martwy do niczego byś nam się nie przydał. – Michał roześmiał się, słysząc własny żart. – Choć. – Poklepał Bartka po plecach. – Musisz odpowiedzieć na parę pytań. Zresztą trener stwierdził, że spisaliśmy się dzisiaj dobrze i pomeczową odprawę zrobi przed następnym treningiem.
Siatkarz pokiwał powoli głową, przyjmując do wiadomości to co powiedział Filip i już chciał odejść, kiedy zauważył coś ciekawego obok swojego buta. Schylił się, podniósł przedmiot i obejrzał go dokładnie. Była to delikatna, srebrna bransoletka z wieloma małymi nutkami, przyczepionymi do łańcuszka. Musiała ześlizgnąć się tej dziewczynie, pomyślał, obracając w dłoni przedmiot.
Rozglądnął się wokół, ale nigdzie nie mógł dostrzec nieznajomej. Jak widać skończyła rozmawiać z trenerem i Gumą po czym zniknęła w tłumie.
Chłopak westchnął głęboko, odwrócił się na pięcie i skierował swe kroki w stronę szatni. Po drodze zastanawiał się co zrobić z znaleziskiem. Oczywiście mógłby poczekać do następnego treningu i wtedy zapytać o wszystko Bednaruka, ale z jakiegoś powodu w tamtym momencie wydawało mu się to zupełnie nielogiczne.
Przez cały czas, kiedy ogarniał siebie i swoje rzeczy, myślał nad tym jak postąpić. W końcu wpadł na pomysł, by po prostu zapytać Gumy, który, być może, będzie coś wiedział o właścicielce biżuterii.
W tym momencie do szatni wszedł zadowolony z życia Paweł Zagumny. Bartek chciał od razu zapytać go o tę dziewczynę, ale po chwili stwierdził, że lepiej będzie jak zrobi to gdy już pozostali opuszczą pomieszczenie. Wolał uniknąć żartów kolegów.
– Paweł – zaczął niepewnie. – Tak dziewczyna... ta, z którą rozmawialiście z trenerem... gdzie mógłbym ją spotkać? – zapytał na jednym wdechu.
– Chodzi ci o Laurę? Siostrzenice Kuby? – Rozgrywający uniósł jedną brew. – A co? Spodobała ci się?
– Nie! – zaprzeczył gwałtownie Leman. – Po prostu... zgubiła bransoletkę. – Pokazał znaleziony przedmiot. – Chciałbym ją jej oddać
Paweł zmarszczył czoło, myśląc nad czymś intensywnie.
– Z tego co wiem to studiuje na WAT, tylko nie wiem co. – Podrapał się po głowie. – Musiałbyś szukać jej jutro na wykładach – powiedział jeszcze po czym wziął swoje rzeczy i udał się do wyjścia. – A i jeszcze jedno – dodał, odwracając się w drzwiach. – Powodzenia. – Uśmiechnął się chytrze i opuścił szatnie, zostawiając Bartka samego z bransoletką.
O to pierwszy rozdział. Jak zwykle przywitała pierwszych rozdziałach wyszedł mi on dość średnio. Ale i tak mam radochę, bo dorwałam się do tabletu koleżanki i jestem w stanie go dodać.
Ważna sprawa - na pierwszy rzut oka to opowiadanie wygląda dość szablonowo, ale za nim odłożycie je na bok zaczekajcie jeszcze ze dwa, trzy rozdziały.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i zapraszam do komentowania. Każdy komentarz to ogromna motywacja.
Pozdrawiam
Violin
Jest super! Mi się bardzo podoba!
OdpowiedzUsuńJakie tam szablonowo! Ja czytam wszystko co mi się spodoba :"D
Czekam na następny z niecierpliwością!
Weny i pozdrawiam! :*
Supcio. Podoba mnie się.
OdpowiedzUsuńMasz ładny, płynny styl pisania, bardzo mi się podoba :) Ogromny plus za polskie imiona! Jestem ciekawa dalszych losów Laury. Życzę weny i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKolejne świetne opowiadanie! Inne od wszystkich, ale naprawdę świetne. Mimo, że dodałaś dopiero prolog i pierwszy rozdział, już wkręciło mnie na maksa. Nie mogę doczekać się kolejnego. Świetne :) Odpowiedz mi na jedno pytanie: Dlaczego ty tak cudownie piszesz? Czego się nie chwycisz, przemieniasz to w nieziemskie opowiadanie. Co tam Sienkiewicz, czy Mickiewicz, ja wolę Violin! Jakbyś żyła w innych czasach, to pewnie ty napisałabyś Pana Tadeusza i Krzyżaków :D
OdpowiedzUsuńSienkiewiczem to bym być nie chciała:) Wyjątkowo jego dzieł nie lubię, bo "idealni" bohaterowie przyprawiają mnie o bóle głowy. Stasia Tarkowskiego nie trawię, a Zbyszek był zjadliwy przez pierwsze trzy rozdziały.
UsuńAle ogólnie to dziękuję za miłe słowa. Twoje komentarze są strasznie motywujące i zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy.
Pozdrawiam
Violin