wtorek, 2 sierpnia 2016

Kod 4

– Nie tato, nic nowego się nie stało – powiedziała do telefony Laura.

– Ale jesteś pewna, kochanie? – dopytywał mężczyzna. – Nie pojawił się może… no nie wiem… jakiś dżentelmen?

– Jak się pojawi, to będziesz pierwszym, który się o tym dowie – zaśmiała się dziewczyna. – Naprawdę nie masz się czym martwić.

– A wyniki badań?

– Takie same jak poprzednio. – Laura starała się brzmieć jak najbardziej wiarygodnie. Nie lubiła kłamać, ale wiedziała, że jej ojciec ma skłonności do przesadnego dramatyzowania.

– To dobrze – uspokoił się trochę. – To ja kończę, zadzwoń niedługo – rozłączył się.

Laura westchnęła głęboko. Spojrzała na ścianę przed sobą, na której widniała ogromna mapa, obklejona kolorowymi karteczkami i z notatkami zrobionymi odblaskowymi flamastrami. Wzięła różowy pisak i zaznaczyła nim Wietnam.

– A jakby tam wrócić…? – zapytała samą siebie.

***

– Naprawdę idziecie do teatru? – zapytał z niedowierzeniem Michał.

Bartek pokiwał głową i mocniej zawiązał swoje buty.

– To musisz to wykorzystać! – zawołał uradowany Łukasz. – Taka okazja może się już więcej nie trafić!

– Niby co ja mam zrobić? – prychnął Leman. Był średnio zadowolony z tego, że jego kumple wtrącają się w całą tę sytuację.

– Zaprosić ją gdzieś? – odpowiedzieli chórem siatkarze.

– Ona na pewno się ucieszy, a ty będziesz miał okazję lepiej ją poznać – wyjaśnił Łapa.

– Nie wiem, czy to najlepszy pomysł – mruknął Bartek, wstając z ławki i kierując się w stronę wyjścia z szatni. Jego przyjaciele podążyli za nim.

– Według mnie to świetna idea. – Michał nadal próbował przeforsować swój pomysł. – Zaufaj nam chłopie, to ci tylko na dobrze wyjdzie.

– Może i masz rację – westchnął środkowy. – A jeśli się nie zgodzi? Wyjdę na idiotę!

– To wtedy masz pecha, a my zaniechujemy wszelką działalność, mającą na celu pomaganie w tego typu sprawach – wyrecytował szybko Łukasz.

– Niech wam będzie – zgodził się niechętnie Bartek po czym w końcu wyszedł na boisko. Nie zauważył, jak za jego plecami jego kumple przybijają sobie piątkę.

Potoczył wzrokiem po trybunach, podświadomie wypatrując na nich dziewczyny w kolorowym szaliku. Poczuł dziwne ukłucie w sercu, kiedy nigdzie jej nie dostrzegł. Zaraz zganił się jednak za to uczucie. Nie było przecież żadnego powodu, dla którego Laura miałaby przyjść na mecz. Nie powinien się zatem spodziewać, że się pojawi.

Mimo tego czuł się lekko zawiedziony. Naprawdę liczył na to, że ją zobaczy, że będzie mógł z nią porozmawiać, choć sam przed sobą się do tego nie przyznawał.

– Szukasz kogoś? – zapytał Kuba Bednaruk, który nagle pojawił się obok siatkarza.

– Nie… Ja tylko… patrzę ile ludzi przyszło – odpowiedział szybko Bartek, siląc się na jak najszczerszy uśmiech.

Trener spojrzał na niego podejrzliwie, nieprzekonany takim wyjaśnieniem.

– Niech ci będzie – mruknął. – Ale popatrzysz sobie później, a teraz wracaj do ćwiczeń. Zaraz zaczynamy.

***

Laura wysiadła z autobusu i wśród ludzi zebranych przed teatrem, wzrokiem wyszukała Bartka. Nie było to trudne, bo wyróżniał się on dość znacznie na tle pozostałych gości. Wygładziła delikatnie, liliową sukienkę i uśmiechając się szeroko, podeszła do siatkarza.

– Cześć – powiedziała wesoło.

– O… Hej – przywitał się lekko zakłopotany Bartek. – Przepraszam, nie zauważyłem cię.

– Mnie nie trudno nie zauważyć – zaśmiała się. – Wchodzimy? – Wskazała głową w stronę wejścia.

– Tak, tak, oczywiście. Chociaż… nie, zaczekaj – Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona, ale zatrzymała się. – Bo chodzi o to, że… ja chciałem… myślałem, że moglibyśmy…

– Wysłów się w końcu, ja nie gryzę – Laura posłała siatkarzowi miłe spojrzenie. Ten przełknął ślinę, wziął głęboki oddech i w końcu wziął się w garść.

– Czy nie chciałabyś może potem pójść na jakąś kolacje? – zapytał na jednym wydechu. – Oczywiście zrozumiem jeśli odmówisz, w końcu będzie już późno i w ogóle – znów zaczął się plątać w zeznaniach.

Laura roześmiała się głośno.

– Z wielką chęcią gdzieś później wyjdę – powiedziała, odgarniając za ucho zabłąkany kosmyk włosów.

Leman spojrzał na nią z niedowierzeniem, ale kiedy zobaczył jej szeroki uśmiech, zrozumiał, że to nie jest żart. Nie wiedział dlaczego miał w tamtym momencie ochotę skakać z radości.

Weszli do środka, rozmawiając wesoło o różnych mało znaczących rzeczach. Laura głównie mówiła o musicalu, bo jak się okazało, bardzo lubiła tego typu produkcje.

Przedstawienie minęło im szybko i przyjemnie. Laura z zadowoleniem stwierdziła, że Bartkowi całość się bardzo podobało. Obydwoje stwierdzili, że razem miło spędzili czas i z chęcią poszli potem na kolacje.

Restauracja, którą znalazł siatkarz, była bardzo przytulna i mało znana, dzięki czemu nie było w niej zbyt dużo ludzi.

– Czyli – zaczął Bartek, kiedy siedzieli już w środku – interesujesz się też muzyką?

– Głównie musicalami i muzyką z filmów animowanych – wyjaśniła Laura.

– Ale grasz na skrzypcach? – dalej dopytywał siatkarz.

– Od dziesiątego roku życia – przytaknęła. – Taka trochę dodatkowa pasja, przyszłości z tym nie wiązałam. Zresztą jak kończyłam pierwszy stopień szkoły muzycznej, to moja mama akurat zachorowała i jakoś muzyka zeszła na drugi plan – wyjaśniła. – Mama zmarła i potem jakoś nie zdecydowałam się kontynuować nauki.

– Oh – zakłopotał się Bartek.

– Spoko – Laura machnęła ręką. – Już dawno się z tym pogodziłam. Zresztą tuż przed śmiercią mama powiedziała mi, że jak zrobię z tego antyczną tragedię, to wstanie z grobu i mi dokopie – zaśmiała się. – Ale moja mama nie była normalna. Zresztą nikt w naszej rodzinie normalnością nie grzeszy – stwierdziła. Leman nie mógł powstrzymać wybuchu śmiechu.

– Naprawdę? – zapytał ironicznie, przypominając sobie niektóre akcje swojego własnego trenera.

– A żebyś wiedział – prychnęła Laura. – Jak poszłam na studia, to mój tata stwierdził, że już nie musi mnie pilnować, sprzedał dom i wyjechał do Australii hodować owce. Jedna z moich kochanych cioteczek wyjechała w Himalaje i przez pół roku prowadziła kampanie przeciwko wykorzystywaniu jaków, a inna ciotka rzuciła swojego świętej pamięci mężulka na pożarcie krokodylom na Florydzie.

– I co? – dopytywał Bartek. – Zjadły go?

Laura milczała przez chwilę, myśląc nad czymś intensywnie.

– No zjadły – wzruszyła ramionami – Ale wiesz – pochyliła się konspiracyjnie nad stołem – to taki rodzinny sekret, więc cicho sza! – powiedziała teatralnym szeptem.

Rozmawiali tak o wszystkim o niczym jeszcze przez dobre dwie godziny. Zupełnie nie zwracali uwagi na upływ czasu czy otoczenie. Po prostu cieszyli się miło spędzonymi chwilami z drugą osobą. Dopiero kiedy przyszło im opuścić restauracje, zdali sobie sprawę ile czasu minęło.

– Cholera – przeklęła Laura, patrząc na zegarek – uciekł mi autobus – westchnęła.

– Wezwę taksówkę – zaproponował Leman.

Dziewczyna tylko pokręciło głową.

– To jeden przystanek, przejdę się – powiedziała.

– Odprowadzę cię! – Siatkarz bez chwili wahania ruszył za nią.

I właśnie w tym momencie zaczął padać deszcz.

– A jak potem wrócisz do siebie? – zapytała dziewczyna, przeskakując nad kałużami.

– Pewnie tą taksówką – odpowiedział rezolutnie Leman, jednocześnie próbując objąć dziewczynę swoim parasolem.

Laura roześmiała się, jedocześnie obracając się wokół własnej osi. Mokre już włosy lepiły jej się do twarzy, ale ona nic sobie z tego nie robiła.

W końcu dotarli do kamieniczki, w której mieszkała. Stali przez chwilę w bramie, rozmawiając i śmiejąc się wesoło.

– Chyba muszę już lecieć – powiedziała w końcu Laura. Następnie zrobiła coś czego Bartek zupełnie się nie spodziewała. Wspięła się na niski murek za sobą, potem na palce i jak gdyby nigdy nic pocałowała chłopaka w policzek. – Fajnie było – szepnęła jeszcze po czym odwróciła się na pięcie i wbiegła do kamieniczki.

A Bartek stał tak w tej starej bramie, w deszczu, nie do końca rozumiejąc co się stało.




W końcu napisałam kolejny rozdział! Nie wiem co mam powiedzieć na jego temat, ale jestem z siebie dumna, bo coś ruszyło do przodu.

Napiszcie w komentarzach jak wam się podobała ta część. Pamiętajcie, ż każdy komentarz to ogromna motywacja.

Zapraszam was też na dwa inne moje blogi: bolesna historia Stephana Antigi i Zosi Grace, czyli „Without you in my life oraz blog z różnymi dziwnymi rzeczami czyli „Szalona Violin i świat”.

Pozdrawiam

Violin

1 komentarz:

  1. Jasne, że się podobało. To opowiadanie jest niezwykle miłe, wesołe i bardzo przyjemne. Po jego przeczytaniu zawsze na mojej twarzy pojawia się wielki uśmiech, za co bardzo Ci dziękuję :)
    Laura jest taką pozytywną osobą, że czytanie o jej
    przygodach jest świetną rzeczą. Bardzo ciesze się, że dodałaś ten 4 rozdział, bo już nie mogłam się go doczekać. Mam nadzieję, że już niedługo poznamy kolejne zdarzenia z życia Laury i Bartka.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Melody