– A nie mówiłem! Moje pomysły
zawsze są genialne! – krzyknął z triumfem Łukasz, stając na ławce w szatni
Politechniki. Właśnie wysłuchał relacji Bartka z poprzedniego wieczoru, choć
sam zainteresowany niechętnie o tym opowiadał.
– Chciałeś powiedzieć NASZE
pomyły – prychnął Michał.
– No dobra, niech będzie, że
nasze – prychnął Łapa. – Leman, kolego nasz – zwrócił się dośrodkowego – co
zamierzasz teraz zrobić? – zapytał.
Lemański popatrzył na niego jak
na wariata.
– A niby co mam robić?
Łukasz przewrócił oczami i
westchnął z zrezygnowaniem.
– Pchnąć tą znajomość do przodu –
powiedział powoli, jakby tłumaczył coś małemu dziecku. – Bo przecież nie
wmówisz nam, że Laura nie wpadła ci w oko.
Bartek spuścił wzrok i zarumienił
się jak zawstydzona nastolatka. Nic nie powiedział tylko poświęcił jeszcze
większą uwagę zawiązywaniu swojego ogromnego buta.
– I znów mamy rację – zaśmiał się
Michał. – Dobra chłopaki, obgadamy to później, bo zaraz wpadnie tu trener i
zrobi rozróbę.
Wyszli na boisko, a Bartek tak jak
na poprzednim meczu odruchowo poszukał wzrokiem kolorowego szalika. Już myślał,
że i tym razem się przeliczył, kiedy nagle zobaczył Laurę, stojącą przy samych
barierkach. Dziewczyna też go dostrzegła, uśmiechnęła się szeroko i pomachała
wesoło. Chłopak odmachał jej powoli. Chciał do niej podejść, ale w tym momencie
znikąd pojawił się obok siostrzenicy nie kto inny tylko Jakub Bednaruk we
własnej osobie. Lemanowi chwilowo wybiło to z głowy próby wszelakiej
interakcji. Zamiast tego powłóczystym krokiem wrócił do ćwiczeń, kątem oka cały
czas wpatrując się w pannę Wasilewską.
Dopiero po meczu miał okazję z
nią porozmawiać.
– Fajnie, że przyszłaś –
powiedział niepewnie, podchodząc do band .
– Lubię od czasu do czasu
oglądnąć siatkówkę, a zresztą i tak nie miałam co robić – odpowiedziała Laura.
– Dobrze dzisiaj grałeś – stwierdziła, uśmiechając się serdecznie.
– Oh, dzięki – zakłopotał się
Bartek.
– A co tu się wyprawia? – Jak
spod ziemi obok nich wyrósł trener warszawskiego klubu. – Lemański, ty mi tu siostrzenicy
nie bajeruj – skarcił swojego zawodnika.
– Wujku! – Laura przewróciła
oczami. – My tylko rozmawiamy!
Mężczyzna zmierzył ją wzrokiem, a
potem przeniósł swoje spojrzenie na Bartka.
– Niech wam będzie – mruknął. –
Nie zapytałem cię jak wyniki ostatnich badań? – zwrócił się do siostrzenicy.
Leman nie wiedział o co chodzi,
ale zauważył, że dziewczyna pobladła nieznacznie.
– Dobrze – powiedziała spokojnie
Laura. – Takie same jak wcześniej – dodała, uśmiechając się niepewnie.
– To dobrze. – Bednaruk pokiwał
głową. Następnie spojrzał za siebie i syknął z irytacją widząc Janka Firleja,
uciekającego przed mocno zezłoszczonym Samiką. – Wy sobie młodzieży
rozmawiajcie, a ja pójdę dowiedzieć się co znów zmalował Firlej.
Zostali sami. Bartek wziął głęboki
oddech, popatrzył niepewnie na Laurę i w końcu odważył się zapytać:
– O jakie badania chodzi?
Dziewczyna spojrzała mu prosto w
oczu i zagryzła wargę. Nie uśmiechała się.
– Za ile będziesz wolny? –
zapytała, zamiast udzielić odpowiedzi.
– W pół godziny powinienem się
uwinąć.
– Będę czekać przed halą. –
Odwróciła się na pięcie i odeszła lekkim krokiem.
Leman wręcz w tempie ekspresowym
umył się, przebrał i wypadł z budynku. Jego koledzy nie mieli szans by go
zatrzymać, mogli jedynie otrzepywać się z wyimaginowanego kurzu, który został
po szaleńczym biegu środkowego.
Laura czekała na niego przed
samym wejściem.
– Przejdźmy się – powiedziała, a
chłopak nie zamierzał protestować.
Szli w milczeniu ulicami
Warszawy. Bartek nie pytał dokąd idą, po prostu szedł za dziewczyną. W końcu ta
zatrzymała się przy niedużym parku i usiadła na ławce.
– Pytałeś o badania… – zaczęła
niepewnie.
– Jeśli nie chcesz to nie mów –
zreflektował się szybko siatkarz.
– Nie, powiem to żadna tajemnica
– dziewczyna pokręciła głową. – Od urodzenia mam problemy z sercem, dość
niefajna wada – wyjaśniła. – Przyzwyczaiłam się do niej, choć potrafi czasami
dać w kość. Jest nieprzewidywalna. Bywało tak, że przez kilka miesięcy zupełnie
normalnie biegałam z koleżankami na przerwach, wygłupiałam się, a kilka dni
później nagle lądowałam w szpitalu – mówiła zupełnie spokojnie. W jej głosie
nie było słychać smutku czy cierpienia, brzmiała, jakby opowiadała o przepisie
na szarlotkę, a nie o chorobie. – Dotychczas jakoś sobie z tym radziłam. Brałam
leki i mogłam spokojnie żyć. Ale parę tygodni temu zrobiłam badania i wyszło…
wyszło coś niepokojącego. – spuściła wzrok. Bartek bezwiednie ścisnął jej dłoń,
by dodać dziewczynie otuchy. – Mój stan się pogorszył – kontynuowała drżącym
głosem. – W czerwcu przejdę operacje. To może uratować mi życie, ale może mnie
też zabić – wyszeptała.
Bartek był zszokowany. To co
usłyszał było przerażające i zupełnie zniszczyło wszelkie optymistyczne myśli.
Drżącą ręką delikatnie objął Laurę, która teraz siedziała zgarbiona, pustym
wzrokiem wpatrując się w swoje dłonie.
– Dlaczego nie powiedziałaś o tym
trenerowi? – zapytał cicho.
– Wujkowi? – prychnęła
dziewczyna. – Święty spokój chcę mieć, a on jest trochę nadopiekuńczy. Zaraz
kazałby mi siedzieć w mieszkaniu i co chwilę by sprawdzał, czy u mnie wszystko
gra. No i tacie by powiedział, a ten to w ogóle w panikę by wpadł – zaśmiała
się. – A ja nie chcę by mnie ktoś pilnował. Dwa miesiące mam i jeszcze tyle do
zrobienia!
– Na przykład? – zapytał Leman.
– Na przykład muszę zobaczyć
nędzników na West Endzie – odpowiedziała Laura, wtulając się w ramię siatkarza.
Ten poczuł jak dziwny, przyjemny dreszcz przechodzi przez jego ciało. – Albo
zrobić licencje lotniczą. I koniecznie muszę skoczyć na banjo!
– Na banjo? – Bartek popatrzył na
nią zdziwiony. – Chociaż, jakby się tak zastanowić – podrapał się po brodzie –
to też bym skoczył. Tylko nie pamiętam czy w kontrakcie mam, że mi nie wolno.
– Raczej nie – dziewczyna
wzruszyła ramionami, a następnie zerknęła na zegarek. – Dobra, ja lecę, zaraz
mi autobus ucieknie – tak jak ostatnio, pocałowała Bartka w policzek po czym
pobiegła w stronę przystanka, zostawiając osłupiałego siatkarza samego.
– Miłość rośnie wokół naaaaaaas…
– W spokojną jasną nooooooc…
Leman odwrócił się gwałtownie,
słysząc wesołe pienia swoich kolegów.
– Czego chcecie? – warknął, kiedy
zobaczył, że Michał i Łukasz śmieją się z niego.
– Niczego – odpowiedział Łapa –
my tylko sprawdzamy jak układa się życie uczuciowe naszego kolegi.
– Wiesz, tak na wszelki wypadek,
żebyś czegoś nie zepsuł – dodał Filip. – Ale na razie chyba sobie radzisz.
– A weźcie się…. – Bartek machnął
ręką i odruchowo spojrzał w kierunku, w którym pobiegła Laura. – Wiecie co –
musnął dłonią policzek, na którym nadal czuł usta dziewczyny – macie racje. Na
razie nieźle sobie radzę.
***
Laura stała przy oknie i
uśmiechała się szeroko. W pamięci cały czas odtwarzała rozmowę z Bartkiem.
Lubiła go nawet bardzo lubiła. Po prostu od pierwszego spotkania wiedziała, czuła,
ze jest człowiekiem, któremu można zaufać. A dzisiejsza rozmowa tylko utwierdziła
ją w takim przekonaniu. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że mogłaby przed nim
coś ukryć – powiedziała mu wszystko, a on przyjął to do wiadomości. Spokojnie,
bez robienia scen, tak jak niektórzy.
I tym tylko zyskał w jej oczach.
Otworzyła jedną z kuchennych
szufladek i wyjęła z niej niewielkie pudełko. W środku znajdowały się cztery malutkie
nutki do zawieszenia na bransoletce – ostatni prezent od mamy. Każda z nich
oznaczała jedno zadanie, jedno wydarzenie. Gdy do któregoś dochodziło, Laura
zawieszała nutkę na srebrnym łańcuszku.
Wyjęła jedną i przypięła do bransoletki.
Jeszcze raz uśmiechnęła się do siebie.
Tą nutkę, miała zawiesić, gdy
znajdzie wyjątkowego chłopaka.
Bartek był wyjątkowy.
Tego była pewna.
Mam nadzieję, że i wam się podobał.
Pozdrawiam
Violin
Zawaliłaś końcówkę? Jak dla mnie jest genialna :) tak miło się czyta jak sytuacja między nimi się rozwija. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :*
OdpowiedzUsuńAle super, że dodałaś kolejną część na ten blog. Bardzo się z tego cieszę! :)
OdpowiedzUsuńRozdział był bardzo przyjemny i miło mi się go czytało. Właśnie za to uwielbiam Enigmę uczuć - za przyjemne rozdziały i za prostotę. Kiedy jestem padnięta po bardzo ciężkim dniu, nie chce mi się nic robić, albo po prostu nie mam siły na wytężanie mojej głowy i łączenie faktów w całość, lubię sięgać po coś miłego i łatwego. Takie jest to opowiadanie. :) Nie trzeba logicznie myśleć, aby wszystko zrozumieć.
Amelkę, czy Trudny przypadek kocham za nieprzewidywane zwroty akcji, porwania, śledztwa i tajemnicę w tle. A Enigmę uczuć kocham za tą prostotę i za urocze rozdziały. <3 Od pierwszych rozdziałów pokochałam Laurę. Podoba mi się w niej to, że jest zwykłą, prostą dziewczyną. Uwielbiam ją też za to, że zawsze jest uśmiechnięta i żyje chwilą. Lubię pozytywnych bohaterów, którzy wnoszą dużo radości do opowiadań, a Laura z pewnością taka jest.
Ale wracając do 5 rozdziału. Strasznie podobała mi się rozmowa Laury i Bartka. Ciesze się, że dziewczyna nie ukrywa przed siatkarzem całej prawdy o sobie. Mam nadzieję, że już niedługo Bartek (może z pomocą kolegów :D) zdecyduje się na odważniejszy krok i zaprosi dziewczynę na prawdziwą randkę.
Jeśli chodzi o końcówkę - bardzo mi się podobała. Jestem też bardzo ciekawa, co oznaczają kolejne nutki i kiedy Laura zawiesi je na swojej bransoletce. Czekam na kolejne rozdziały.
Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę weny.