sobota, 27 sierpnia 2016

Kod 5

– A nie mówiłem! Moje pomysły zawsze są genialne! – krzyknął z triumfem Łukasz, stając na ławce w szatni Politechniki. Właśnie wysłuchał relacji Bartka z poprzedniego wieczoru, choć sam zainteresowany niechętnie o tym opowiadał.

– Chciałeś powiedzieć NASZE pomyły – prychnął Michał.

– No dobra, niech będzie, że nasze – prychnął Łapa. – Leman, kolego nasz – zwrócił się dośrodkowego – co zamierzasz teraz zrobić? – zapytał.

Lemański popatrzył na niego jak na wariata.

– A niby co mam robić?

Łukasz przewrócił oczami i westchnął z zrezygnowaniem.

– Pchnąć tą znajomość do przodu – powiedział powoli, jakby tłumaczył coś małemu dziecku. – Bo przecież nie wmówisz nam, że Laura nie wpadła ci w oko.

Bartek spuścił wzrok i zarumienił się jak zawstydzona nastolatka. Nic nie powiedział tylko poświęcił jeszcze większą uwagę zawiązywaniu swojego ogromnego buta.

– I znów mamy rację – zaśmiał się Michał. – Dobra chłopaki, obgadamy to później, bo zaraz wpadnie tu trener i zrobi rozróbę.

Wyszli na boisko, a Bartek tak jak na poprzednim meczu odruchowo poszukał wzrokiem kolorowego szalika. Już myślał, że i tym razem się przeliczył, kiedy nagle zobaczył Laurę, stojącą przy samych barierkach. Dziewczyna też go dostrzegła, uśmiechnęła się szeroko i pomachała wesoło. Chłopak odmachał jej powoli. Chciał do niej podejść, ale w tym momencie znikąd pojawił się obok siostrzenicy nie kto inny tylko Jakub Bednaruk we własnej osobie. Lemanowi chwilowo wybiło to z głowy próby wszelakiej interakcji. Zamiast tego powłóczystym krokiem wrócił do ćwiczeń, kątem oka cały czas wpatrując się w pannę Wasilewską.

Dopiero po meczu miał okazję z nią porozmawiać.

– Fajnie, że przyszłaś – powiedział niepewnie, podchodząc do band .

– Lubię od czasu do czasu oglądnąć siatkówkę, a zresztą i tak nie miałam co robić – odpowiedziała Laura. – Dobrze dzisiaj grałeś – stwierdziła, uśmiechając się serdecznie.

– Oh, dzięki – zakłopotał się Bartek.

– A co tu się wyprawia? – Jak spod ziemi obok nich wyrósł trener warszawskiego klubu. – Lemański, ty mi tu siostrzenicy nie bajeruj – skarcił swojego zawodnika.

– Wujku! – Laura przewróciła oczami. – My tylko rozmawiamy!

Mężczyzna zmierzył ją wzrokiem, a potem przeniósł swoje spojrzenie na Bartka.

– Niech wam będzie – mruknął. – Nie zapytałem cię jak wyniki ostatnich badań? – zwrócił się do siostrzenicy.

Leman nie wiedział o co chodzi, ale zauważył, że dziewczyna pobladła nieznacznie.

– Dobrze – powiedziała spokojnie Laura. – Takie same jak wcześniej – dodała, uśmiechając się niepewnie.

– To dobrze. – Bednaruk pokiwał głową. Następnie spojrzał za siebie i syknął z irytacją widząc Janka Firleja, uciekającego przed mocno zezłoszczonym Samiką. – Wy sobie młodzieży rozmawiajcie, a ja pójdę dowiedzieć się co znów zmalował Firlej.

Zostali sami. Bartek wziął głęboki oddech, popatrzył niepewnie na Laurę i w końcu odważył się zapytać:

– O jakie badania chodzi?

Dziewczyna spojrzała mu prosto w oczu i zagryzła wargę. Nie uśmiechała się.

– Za ile będziesz wolny? – zapytała, zamiast udzielić odpowiedzi.

– W pół godziny powinienem się uwinąć.

– Będę czekać przed halą. – Odwróciła się na pięcie i odeszła lekkim krokiem.

Leman wręcz w tempie ekspresowym umył się, przebrał i wypadł z budynku. Jego koledzy nie mieli szans by go zatrzymać, mogli jedynie otrzepywać się z wyimaginowanego kurzu, który został po szaleńczym biegu środkowego.

Laura czekała na niego przed samym wejściem.

– Przejdźmy się – powiedziała, a chłopak nie zamierzał protestować.

Szli w milczeniu ulicami Warszawy. Bartek nie pytał dokąd idą, po prostu szedł za dziewczyną. W końcu ta zatrzymała się przy niedużym parku i usiadła na ławce.

– Pytałeś o badania… – zaczęła niepewnie.

– Jeśli nie chcesz to nie mów – zreflektował się szybko siatkarz.

– Nie, powiem to żadna tajemnica – dziewczyna pokręciła głową. – Od urodzenia mam problemy z sercem, dość niefajna wada – wyjaśniła. – Przyzwyczaiłam się do niej, choć potrafi czasami dać w kość. Jest nieprzewidywalna. Bywało tak, że przez kilka miesięcy zupełnie normalnie biegałam z koleżankami na przerwach, wygłupiałam się, a kilka dni później nagle lądowałam w szpitalu – mówiła zupełnie spokojnie. W jej głosie nie było słychać smutku czy cierpienia, brzmiała, jakby opowiadała o przepisie na szarlotkę, a nie o chorobie. – Dotychczas jakoś sobie z tym radziłam. Brałam leki i mogłam spokojnie żyć. Ale parę tygodni temu zrobiłam badania i wyszło… wyszło coś niepokojącego. – spuściła wzrok. Bartek bezwiednie ścisnął jej dłoń, by dodać dziewczynie otuchy. – Mój stan się pogorszył – kontynuowała drżącym głosem. – W czerwcu przejdę operacje. To może uratować mi życie, ale może mnie też zabić – wyszeptała.

Bartek był zszokowany. To co usłyszał było przerażające i zupełnie zniszczyło wszelkie optymistyczne myśli. Drżącą ręką delikatnie objął Laurę, która teraz siedziała zgarbiona, pustym wzrokiem wpatrując się w swoje dłonie.

– Dlaczego nie powiedziałaś o tym trenerowi? – zapytał cicho.

– Wujkowi? – prychnęła dziewczyna. – Święty spokój chcę mieć, a on jest trochę nadopiekuńczy. Zaraz kazałby mi siedzieć w mieszkaniu i co chwilę by sprawdzał, czy u mnie wszystko gra. No i tacie by powiedział, a ten to w ogóle w panikę by wpadł – zaśmiała się. – A ja nie chcę by mnie ktoś pilnował. Dwa miesiące mam i jeszcze tyle do zrobienia!

– Na przykład? – zapytał Leman.

– Na przykład muszę zobaczyć nędzników na West Endzie – odpowiedziała Laura, wtulając się w ramię siatkarza. Ten poczuł jak dziwny, przyjemny dreszcz przechodzi przez jego ciało. – Albo zrobić licencje lotniczą. I koniecznie muszę skoczyć na banjo!

– Na banjo? – Bartek popatrzył na nią zdziwiony. – Chociaż, jakby się tak zastanowić – podrapał się po brodzie – to też bym skoczył. Tylko nie pamiętam czy w kontrakcie mam, że mi nie wolno.

– Raczej nie – dziewczyna wzruszyła ramionami, a następnie zerknęła na zegarek. – Dobra, ja lecę, zaraz mi autobus ucieknie – tak jak ostatnio, pocałowała Bartka w policzek po czym pobiegła w stronę przystanka, zostawiając osłupiałego siatkarza samego.

Miłość rośnie wokół naaaaaaas…

W spokojną jasną nooooooc…

Leman odwrócił się gwałtownie, słysząc wesołe pienia swoich kolegów.

– Czego chcecie? – warknął, kiedy zobaczył, że Michał i Łukasz śmieją się z niego.

– Niczego – odpowiedział Łapa – my tylko sprawdzamy jak układa się życie uczuciowe naszego kolegi.

– Wiesz, tak na wszelki wypadek, żebyś czegoś nie zepsuł – dodał Filip. – Ale na razie chyba sobie radzisz.

– A weźcie się…. – Bartek machnął ręką i odruchowo spojrzał w kierunku, w którym pobiegła Laura. – Wiecie co – musnął dłonią policzek, na którym nadal czuł usta dziewczyny – macie racje. Na razie nieźle sobie radzę.


***

Laura stała przy oknie i uśmiechała się szeroko. W pamięci cały czas odtwarzała rozmowę z Bartkiem. Lubiła go nawet bardzo lubiła. Po prostu od pierwszego spotkania wiedziała, czuła, ze jest człowiekiem, któremu można zaufać. A dzisiejsza rozmowa tylko utwierdziła ją w takim przekonaniu. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że mogłaby przed nim coś ukryć – powiedziała mu wszystko, a on przyjął to do wiadomości. Spokojnie, bez robienia scen, tak jak niektórzy.

I tym tylko zyskał w jej oczach.

Otworzyła jedną z kuchennych szufladek i wyjęła z niej niewielkie pudełko. W środku znajdowały się cztery malutkie nutki do zawieszenia na bransoletce – ostatni prezent od mamy. Każda z nich oznaczała jedno zadanie, jedno wydarzenie. Gdy do któregoś dochodziło, Laura zawieszała nutkę na srebrnym łańcuszku.

Wyjęła jedną i przypięła do bransoletki. Jeszcze raz uśmiechnęła się do siebie.

Tą nutkę, miała zawiesić, gdy znajdzie wyjątkowego chłopaka.

Bartek był wyjątkowy.

Tego była pewna.


Kolejny rozdział został napisany. Powiem szczerze, ze jestem z niego całkiem zadowolona, choć zupełnie zawaliła końcówkę.
Mam nadzieję, że i wam się podobał.
Pozdrawiam
Violin 

2 komentarze:

  1. Zawaliłaś końcówkę? Jak dla mnie jest genialna :) tak miło się czyta jak sytuacja między nimi się rozwija. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale super, że dodałaś kolejną część na ten blog. Bardzo się z tego cieszę! :)
    Rozdział był bardzo przyjemny i miło mi się go czytało. Właśnie za to uwielbiam Enigmę uczuć - za przyjemne rozdziały i za prostotę. Kiedy jestem padnięta po bardzo ciężkim dniu, nie chce mi się nic robić, albo po prostu nie mam siły na wytężanie mojej głowy i łączenie faktów w całość, lubię sięgać po coś miłego i łatwego. Takie jest to opowiadanie. :) Nie trzeba logicznie myśleć, aby wszystko zrozumieć.
    Amelkę, czy Trudny przypadek kocham za nieprzewidywane zwroty akcji, porwania, śledztwa i tajemnicę w tle. A Enigmę uczuć kocham za tą prostotę i za urocze rozdziały. <3 Od pierwszych rozdziałów pokochałam Laurę. Podoba mi się w niej to, że jest zwykłą, prostą dziewczyną. Uwielbiam ją też za to, że zawsze jest uśmiechnięta i żyje chwilą. Lubię pozytywnych bohaterów, którzy wnoszą dużo radości do opowiadań, a Laura z pewnością taka jest.
    Ale wracając do 5 rozdziału. Strasznie podobała mi się rozmowa Laury i Bartka. Ciesze się, że dziewczyna nie ukrywa przed siatkarzem całej prawdy o sobie. Mam nadzieję, że już niedługo Bartek (może z pomocą kolegów :D) zdecyduje się na odważniejszy krok i zaprosi dziewczynę na prawdziwą randkę.
    Jeśli chodzi o końcówkę - bardzo mi się podobała. Jestem też bardzo ciekawa, co oznaczają kolejne nutki i kiedy Laura zawiesi je na swojej bransoletce. Czekam na kolejne rozdziały.
    Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Melody