poniedziałek, 24 października 2016

Kod 7

To było, jak wybuch tysiąca fajerwerków. Gdy usta Bartka delikatnie musnęły jej, w żołądku Laury zatrzepotało tysiące motyli. Na początku była zszokowana, ale po chwili oddała pocałunek, a chłopak objął ja w pasie. Całowali się powoli spokojnie, ich pocałunki przepełnione były nie namiętnością, lecz niepewnym, młodzieńczym uczuciem.
– Ta dzisiejsza młodzież – Odskoczyli od siebie, słysząc czyjeś potępiające prychnięcie – Nic innego nie robią, tylko się w bramach obmacują – wycharczała staruszka, która pojawiła się znikąd.
– Mnie też miło panią widzieć, pani Wyszymirska – Laura uśmiechnęła się szeroko.
Sąsiadka prychnęła po czym odwróciła się na pięcie i odeszła, zupełnie nie zwracając uwagi na Lemana, który z trudem tłumił wybuch śmiechu.
– Idziesz? – zapytała dziewczyna, chwytając go za rękę. – Chyba, że wolisz bym znów zostawiła cię tutaj z tą twoją wyjątkowo głupią miną?
– Ale…
– No chodź – pociągnęła go w stronę mieszkania.
Weszli na górę, Laura zrobiła herbatę i razem usiedli w salonie. Przez chwilę żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć. Środkowy chyba jeszcze nie otrząsnął się po tym co się stało, a studentka nadal układała sobie to wszystko w głowie.
– Chyba jednak musimy pogadać – odezwała się w końcu.
Chłopak oderwał wzrok od swojego kubka i spojrzał na nią lekko przestraszony.
– Laura… bo ja… to znaczy – plątał się.
– Spokojnie, ja nie gryzę – zaśmiała się nieznacznie. – Naprawdę możesz powiedzieć wszystko.
Bartek odetchnął głęboko, próbując zebrać myśli.
– Chyba się zakochałem. I to w tobie.
– Chyba?
– Nie… Znaczy się tak. Na pewno.
– I co ja mam zrobić z tą informacją?
Drażniła się z nim. Bawiła ją jego niepewna mina, uciekające spojrzenie. Ale cieszyła się. Cieszyła się, bo wiedziała, że czuje dokładnie to samo. Dla niej ten chłopak był wyjątkowy, tak po prostu wyjątkowy. Mama zawsze uczyła ją, by nie utrudniać sobie, niektórych rzeczy. A to była prosta, nieskomplikowana miłość.
– No…
Roześmiała się po czym to ona pocałowała jego.
– Bo wiesz – wyszeptała, patrząc mu prosto w oczy – ja się chyba też zakochałam.
Widziała jak zupełnie zaskoczenie Bartka, powoli zamienia się w niezmierzoną radość. Porwał dziewczynę w ramiona po czym okręcił wokół siebie, śmiejąc się jak wariat.
– Ja… znów nie wiem, co powiedzieć – stwierdził, w końcu stawiając ją na ziemi.
– To może po prostu nic nie mów – odpowiedziała Laura. – Zresztą teraz tak będzie lepiej – dodała, zerkając na zegarek.
– A niby dlaczego?
– Bo za chwilę zaczynają się „Czterej pancerni” i jeśli przeszkodzisz mi w oglądaniu, to żywy z tego mieszkania nie wyjdziesz – niby pogroziła mu palcem.
Znów się roześmiał. Tak naprawdę to w jej towarzystwie mógłby się tylko śmiać.
Oglądnęli ten cholerny serial. Tak naprawdę, to Laura oglądała, a Bartek tylko delikatnie ją obejmował, ciesząc się obecnością dziewczyny.
– Znasz te dialogi na pamięć? – zapytał zdziwiony, widząc jak panna Wasilewska bezgłośnie rusza ustami, gdy bohaterowie w telewizji tylko coś mówią.
– A żebyś wiedział – powiedziała z dumą. – Ten serial to moja pierwsza, prawdziwa miłość. Nigdy mnie nie zdradził, nigdy nie zranił, nigdy nie zostawił. Jest zawsze tak samo czarno–biały. Ludzie odchodzą, ale „Czterej pancerni” będą trwać wiecznie.
– Mówisz serio, czy sobie żartujesz? – spojrzał na nią podejrzliwie.
– A wyglądam jakbym żartowała?
– No… nie bardzo.
Laura znów się roześmiała i wtuliła się w tors Bartka. Ten pocałował ją w czoło, jednocześnie z błogością wsłuchując się w jej spokojny oddech.
– To… wychodzi na to, że chyba jesteśmy razem? –zapytał niepewnie, bawiąc się kosmykiem włosów dziewczyny.
– Tak. Na to wychodzi.
***
Bartka obudził ryk wiertarki. Otworzył powoli oczy i rozglądnął się wokół, próbując dojść do tego, gdzie się znajduje. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że poprzedniego wieczoru, po długich rozmowach, zasnęli z Laurą na kanapie. Syknął z bólu, gdy do jego mięśni także dotarła informacja, w jak bardzo niewygodnej pozycji zasnął.
Czeka mnie dłuższy pobyt u fizjo, pomyślał.
A to przypomniało mu o poniedziałkowym treningu.
Zdenerwowany zerknął na zegarek.
I prawie zszedł na zawał.
– Cholera – przeklną, zrywając się na równe nogi i jednocześnie, przez przypadek, budząc Laurę.
– Co się stało? – zapytała zaspana dziewczyna.
– Jak się nie pospieszę, to spóźnię się na trening – odpowiedział siatkarz, szybko ubierając buty. – A wtedy twój wujek wypróbuje na mnie jedną z tysiąca oryginalnych, autorskich tortur.
– To naprawdę lepiej już idź. Wiem z autopsji jak rozwiniętą i nieprzewidywalną wyobraźnie mam mój kochany wujaszek – uśmiechnęła się delikatnie.
– Mam nadzieję, że nie będzie mi dane się o tym przekonać.
Leman podszedł jeszcze do studentki, szybko pocałował ją na pożegnanie po czym wypadł z mieszkania, jakby go sam Voldemort gonił.
***
Bartek, jak szalony, wpadł na halę, prawie potykając się o leżące na ziemi piłki.
– Lemański, jak zamierzasz wytłumaczyć swoje spóźnienie?! – Jakub Bednaruk przerwał rozgrzewkę, skrzyżował ręce na piersi i zmierzył ostrym spojrzeniem swojego środkowego.
– Trenerze, bo ja… – Chłopak z zakłopotaniem podrapał się po głowie.
– Czy twoje wyjątkowe spóźnienie ma jakiś związek z świata, lub też przyjście punktu mogło zagrozić twemu życiu lub zdrowiu?
Leman zawahał się, ale powoli pokręcił głową.
– W takim razie piętnaście kółeczek wokół boiska – z chytrym uśmieszkiem nakazał Kuba. – I spokoju dzisiaj mieć nie będziesz - dodał, odwracając się do pozostałych siatkarzy. – A panowie na co wytrzeszczają swe gałki oczne? Do roboty, ale to już!
Wszyscy posłusznie wrócili do treningu.
Na Bartku kara nie zrobiła wrażenia. Tak naprawdę, to tego dnia nic go nie ruszało. Grał, jak zaczarowany, z uśmiechem na ustach, szalał po boisku niczym diabeł. Wychodził mu każdy atak, każda zagrywka, każdy blok. Nawet na przyjęciu spisywał się zaskakująco dobrze, jak na człowieka z jego wzrostem. Bijące od niego szczęście było wręcz namacalne i pozostali mogli się tylko zastanawiać, kto wstrzyknął mu nadprogramową dawkę endorfiny.
– Dobra, Leman, mów o co chodzi, że taki rozchachany chodzisz? – Tuż po treningu od razu złapali go Łukasz i Michał.
– Tu chodzi o Laurę, prawda? – Filip nawet nie dał dojść kumplowi do słowa. – Jak poszła randka? Całowaliście się? Doszło do czegoś więcej? – znacząco poruszył brwiami.
– Nie! – gwałtownie zaprzeczył Bartek.
– Szkoda – westchnął atakujący. – A ja już liczyłem na małych Lemanków.
– My tylko… tylko się całowaliśmy i ten… no… chyba jesteśmy razem – dodał z zakłopotaniem środkowy.
– I w końcu przeszedłeś do rzeczy, stary – ucieszył się Łapa. – Wziąłeś sprawę w swoje ręce i mam nadzieję, że już tego nie spitolisz bo, powiedzmy sobie szczerze, smutny Leman gra na boisku padakę.
– Na razie módlcie się o to by mnie trener nie zjadł – mruknął Leman, widząc idącego w ich stronę Bednaruka.
Czuł, że mężczyzna doskonale słyszał ich rozmowę.
I miał rację.

– Lemański, do mojego gabinetu!


Przedstawiam wam rozdział siódmy. Powiem szczerze, że jestem z niego całkiem zadowolona. 
Jutro piszę konkurs z fizyki. Trzymajcie za mnie kciuki, bo jak dobrze pójdzie, to w weekend pojawi się miniaturka o Stephanie. 
Jeśli czytacie, to zostawcie po sobie choćby krótki komentarz. To naprawdę motywuje, a powiem szczerze, że ten blog jest pod tym względem najbiedniejszy. 
Pozdrawiam
Violin

4 komentarze:

  1. No, no, no Laura i Bartek razem. Nie ukrywam, że bardzo cieszy mnie taki obrót spraw. Ciekawe tylko jak na to wszystko zareaguje Kuba. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Koooocham! Kiedy następny??? <3 Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Na poprawę humoru zawsze Enigma uczuć. Mega był ten rozdział. Taki pozytywny i radosny. Cieszę się szczęściem Laury i Bartka i mam nadzieję, że już zawsze będą taką szczęśliwą i kochaną parą.
    Co do Kuby Bednaruka, myślę że zaakceptuje związek swojej kochanej Laury z Bartkiem :)
    PS. Małe Lemanki wygrały wszystko! :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny jest ten blog z niecierpliwoscia czekam na nastepny rodzial

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Melody