Jakub Bednaruk chodził w kółko po swoim gabinecie. Bartek
uważnie śledził go wzrokiem, jednocześnie nerwowo miętoląc róg treningowej
koszulki.
– A więc Bartłomieju – trener pochylił się nad biurkiem.
Środkowy z zdenerwowanie przełknął ślinę. – Co łączy cię z jedyną córką mojej
świętej pamięci siostry?
Leman nie wiedział co odpowiedzieć. Żadna odpowiedź nie było
dobra.
– Może ujmę to inaczej – Bednaruk usiadł naprzeciwko, założył
nogę na nogę i złożył ręce pod brodą – Jeśli przez ciebie, z jej ślicznej
główki choć włos spadnie, to dowiesz się, co oznacza gniew Bednaruków –
uśmiechnął się chytrze. – Wierz mi – zawalona kariera to nic, w porównaniu z
tym co potrafimy zrobić.
Bartek miał nadzieje, że mężczyzna żartuje, ale z wyrazu
twarzy Kuby, wyczytał, że mówi całkowicie poważnie.
– Chyba zrozumiałeś – trener poklepał środkowego po plecach
i uśmiechnął się szeroko. – I to by było na tyle, jeśli chodzi o edukacyjne
gadki. Tak szczerze, to ja się cieszę, znam cię i przynajmniej wiem, że
porządny z ciebie chłopak. A teraz idź się przebierz, bo fiołkami to ty nie
pachniesz.
Zastanawiał się, jak ma zareagować. Gorliwie dziękować za
zaufanie, zapewniać, że na pewno Laury nie skrzywdzi, czy wycofać się
ostrożnie. Wybrał więc opcję po środku. Podziękował nieskładnie, coś tam
jeszcze pomruczał po czym odwrócił się na pięcie wziął nogi za pas, póki je
jeszcze miał.
– Leman, ty żyjesz!
Gdy tylko opuścił gabinet poczuł, jak ktoś rzuca mu się na
szyję.
Ty kimś był nie kto inny, tylko Michał we własnej osobie.
– A no żyje. Ale przestanę, bo zaraz mnie zaraz mnie udusisz
– wydukał, próbując złapać oddech.
– Sorry, wybacz – Filip szybko odskoczył. – Jak spotkanie z
diabłem?
– Nie jest źle – Leman wzruszył ramionami. – Jeszcze mnie
nie zabił.
– To dobrze, bo masz od nas zadanie – Łukasz zatarł ręce z
entuzjazmem – Myśmy tu sprawę obgadali i stwierdziliśmy, że Laura obowiązkowo
musi być na jutrzejszym meczu.
– Niby dlaczego?
– Bo to taki nasz talizman jest! – krzyknął atakujący. – Jak
jest na meczu, to wygrywamy, jak jej nie ma, to przegrywamy. Wniosek: jest nam
potrzebna!
– Macie nie po kolei w tych waszych czaszkach – Bartek pokręcił
głową z dezaprobatą. – Ale niech wam będzie, zrobię co w mojej mocy, by
sprowadzić jutro Laurę na halę.
– Super! – Michał i Łukasz przybili piątki.
– A teraz was przepraszam, ale Laura kończy niedługo zajęcia
i chciałbym jeszcze dziś z nią porozmawiać – powiedział po czym wyminął
chłopaków, pobiegł do szatni, ogarnął się szybko i z prędkością co najmniej nadświetlną
opuścił halę.
Na uczelnię dotarł sekundę po tym, jak skończył się wykład.
W tłumie studentów nie łatwo mu wypatrzeć swoją dziewczynę, ale w końcu zobaczył
ja przy tablicy z ogłoszeniami.
Środkowy zaszedł Laurę od
tyłu i z zaskoczenia zasłonił jej oczy. Podskoczyła nieznacznie.
– Zgadnij, kto to? – wyszeptał jej do ucha.
– Bartek, wystraszyłeś mnie! – zawołała z udawanym
oburzeniem.
Roześmiał się głośno po czym odwrócił ją i pocałował na
powitanie.
– Teraz lepiej?
– O wiele – uśmiechnęła się delikatnie. – Jak spotkanie
trzeciego stopnia z moim wujaszkiem?
– Nawet dwa spotkania
– westchnął Leman. – Najpierw moje spóźnienie, to jeszcze jakoś zniósł, ale
potem usłyszał, jak mówię chłopakom o tym, że… no wiesz… jesteśmy razem.
– I zrobił rozróbę?
– Lekką. Ogólnie, jeśli cię skrzywdzę, to spadnie na mnie
krwiożercza klątwa Bednaruków. Brzmi strasznie.
– Bo ma tak brzmieć. Masz się bać, klątwa jest przerażająca –
Laura starała się brzmieć bardzo poważnie.
– Co mam wiec zrobić, by mnie nie dotknęła?
– Na przykład możesz zabrać mnie na czekoladę – uśmiechnęła się
chytrze.
Jeszcze raz się roześmiał. Objął dziewczynę i pocałował ją,
a całe jego ciało ogarnęło dziwne ciepło. W jej towarzystwie mógłby się śmiać,
tylko patrzeć, jak barwny jest świat. Jeszcze kilka tygodni wcześniej, wszystko
było przewidywalne, znajome. Teraz taka rzeczywistość wydawała mu się po prostu
nudna.
– Będziesz jutro na meczu? – zapytał, kiedy obydwoje
siedzieli już w kawiarni.
– Postaram się być – odpowiedziała, wzruszając ramionami. –
Mam po południu zajęcia i nie wiem, czy zdążę dojechać.
– Jak nie przyjedziesz, to chłopaki mnie zabiją.
– Niby dlaczego?
– Bo mają teorię, że przynosisz szczęście. Nie było cię w
Jastrzębiu i przegraliśmy, byłaś wcześniej wygrywaliśmy!
– Twoi kumple są dziwni.
– Wiem. Ale przyjdziesz mimo wszystko? – spojrzał na nią z
nadzieją i splótł swoje palce z jej.
– Przyjdę – wyszeptała.
– Wiesz, że cię kocham?
– Wiem.
***
Od samego rana czuła się dziwnie. Niby wszystko było dobrze,
ale przeczucie mówiło jej, że coś jest nie tak. Wzięła rano lekarstwa, czuła
się dobrze, jednak gdzieś w połowie dnia, zaczęła ją boleć głowa i stała się
dziwnie otumaniona. Nie przejęła się tym zbytnio, zrzucając dolegliwości na
skutki przemęczani.
Wybrała się więc na mecz, mimo że kosztowało ją to szaleńczy
bieg na przystanek, a i tak na hali była, gdy mecz się już zaczął. Zajęła
szybko miejsce i skupiła się na rozgrywkach, choć czuła, jak z każdą kolejną
minutą narasta okropny ból pod czaszką.
Mecz wygrała Politechnika, przedłużając w ten sposób
rozgrywki o siódme miejsce w Plus Lidze. Gdy tylko zabrzmiał ostatni gwizdek,
Laura podeszła ostrożnie do band, czekając, aż zauważy ją Bartek.
– Przyszłaś – środkowy momentalnie był przy niej. Przytulił
ją mocno, a potem pocałował na powitanie.
– Obiecałam, to przyszłam – uśmiechnęła się słabo. –
Gratuluję wygranej, dobrze grałeś.
– Wszystko okej? – zapytał chłopak, zupełnie nie zwracając uwag
na słowa dziewczyny. – Jesteś strasznie blada – zatroskany chwycił jej dłoń i
ścisnął mocno.
– Nie, wszystko dobrze. Jestem tylko trochę zmęczona, źle
spałam w nocy – uspokoiła go. Nadal jednak kurczowo trzymała jego dłoń, jakby
bojąc się, że kiedy ją puści, to straci resztki siły.
– Naprawdę nie wyglądasz najlepiej – siatkarz mocniej
przytulił Laurę.
Wtuliła się w jego pierś. Czuła się coraz gorzej. Bolała ją
głowa, nasiliły się problemy z oddychaniem, a szum panujący w hali, wydawał się
być trzy razy głośniejszy niż zazwyczaj. Przed oczami pojawiły się czarne plamy,
ugięły się pod nią kolana.
– Bartek… – tylko tyle była wstanie powiedzieć.
Potem straciła przytomność.
***
Bartek dawno nie był tak przerażony, jak w momencie, gdy
nieprzytomna Laura, osunęła się w jego ramionach.
– Laura! – Wystraszony, ostrożnie położył dziewczynę na
podłodze i próbował ją docucić. – Laura, skarbie, obudź się – jego głos stawał
się coraz bardziej płaczliwy. Zupełnie nie miał pojęcia co robić.
Pilnujący za to meczu ratownicy wiedzieli za to doskonale.
Wciągu sekundy byli przy pannie Wasilewskiej, udzielając jej pierwszej pomocy.
Roztrzęsiony Leman został skutecznie odciągnięty od ukochanej, dzięki czemu
mieli oni swobodę działań.
– Bartek, co się dzieje? – koło siatkarza pojawił się
zaniepokojony Kuba Bednaruk.
– Ja… ja nie wiem – środkowy nie był wstanie sklecić jednego,
porządnego zdania. Nie bardzo docierało do niego, co się dzieje, czuł się
trochę, jak małe dziecko, które dostało kare, ale nie wiedziało za co.
Trener był zdecydowanie bardziej ogarnięty.
– Jadę z nią – powiedział, patrząc, jak ratownicy wynoszą
nadal nieprzytomną siostrzenicę. – Jak chcesz
możesz dojechać sam. Konrad zrobi odprawę pomeczową, nie wiem, kiedy wrócę! –
krzyknął do drugiego trenera i pozostałych zawodników. – Nie martw się, będzie
dobrze, nie z takich rzeczy wchodziła – pokrzepiająco poklepał Bartka po
ramieniu, po czym szybko pobiegł za lekarzami.
– Tak, będzie dobrze – powtórzył słabo chłopak, pustym
wzrokiem wpatrując się w przestrzeń przed sobą.
Będzie dobrze.
Jest i w końcu kolejny rozdział. Prawie cały mi się podoba,
nie pasuje mi tylko końcówka. Ale mnie
zawsze coś nie pasuje, do czego powinniście się już przyzwyczaić.
Mam nadzieje, że wam się podobało i zostawicie po sobie ślad
w postaci komentarza.
Zapraszam na pozostałe blogi.
Pozdrawiam
Violin
O ja cię kręcę. Co się dzieje z Laurą? Jak możesz mnie tak straszyć. Chcesz żebym zawału tutaj dostała?! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i mam nadzieję, że będzie weselszy niż ten :*
OdpowiedzUsuńświetny
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial i z niecierpliwosvia czekam na nastepny
OdpowiedzUsuń