Bartek był święcie przekonany, że
należy do ludzi cierpliwych i spokojnych. Jednak jego teoria zawaliła się z
hukiem, gdy wredna pani recepcjonistka w szpitalu, nie chciała powiedzieć mu,
gdzie leży Laura, bo, jak tłumaczyła, „nie był członkiem rodziny”. Dlatego też
zmuszony był zostać w holu głównym, po którym krążył z niecierpliwością,
oczekując jakichkolwiek wieści od trenera.
Choćby nawet miał być złe.
Wszystko było lepsze od niepewności. Bo niby znał Laurę zaledwie od kilku
tygodni, ale już się o nią cholernie bał.
Usiadł ciężko na plastikowym
krześle i tępym wzrokiem zaczął wpatrywać się w przejście do dalszych
oddziałów. W recepcji cicho tykał zegar. Jakaś mama krzyczała na swoje dziecko.
Starsza pani obok narzekała na bóle stawów. Młoda para, kłóciła się parę metrów
dalej.
A on czekał.
I w końcu się doczekał, bo w
korytarzu pojawił się Bednaruk. Leman poderwał się gwałtownie, prawie
przewracając się o rozwiązane sznurówki.
– Spokojnie, chłopcze – Kuba
uniósł rękę niczym Juliusz Cezar.
– Co z, znaczy się… jak się czuje
Laura? – zapytał siatkarz, plątając się we własnych słowach.
– To tylko zasłabnięcie, nic
poważnego jej nie będzie – Mężczyzna machnął lekceważąco dłonią. – Załatwiłem
już, być mógł do niej wejść. Ale na razie musisz jeszcze chwilę poczekać, bo
jej lekarz prowadzący właśnie robi jej kazanie na temat odpowiedzialności i
zaniedbywania swojego zdrowia. Jak skończy, to będziesz mógł z nią pogadać.
– Dziękuję. – W tamtym momencie
trener wydawał mu się najwspanialszym człowiekiem na świecie, jeśli nie samym
Bogiem. Bartek miał ochotę uściskać wyściskać go mocno, ale na szczęście w porę
się opanował. Zamiast tego na drżących nogach poszedł za nim szerokim
korytarzem.
Pokój Laury znajdował się prawie
na samym końcu. Dziewczyna leżała spokojnie na łóżku i nuciła coś pod nosem,
wesoło stukając palcami o kołdrę. Nadal była blada ale przynajmniej w jej
oczach widać było ten sam błysk radości, co wcześniej.
– Cześć – na widok gości
uśmiechnęła się szeroko. – Bartek, przestań się trząść, przecież widzisz, że
nic mi nie jest – zaśmiała się.
– Ale mogło być.
Dopiero teraz środkowy zauważył,
że w rogu sali stoi starszy mężczyzna w lekarskim fartuchu.
– Chyba już o tym rozmawialiśmy,
doktorze – studentka przewróciła oczami.
– Rozmawialiśmy, owszem – pokiwał
głową. – Już wychodzę, ale chcę pani jeszcze powiedzieć, że ze względu na
wahania stanu zdrowia, nie wolno pani w ogóle opuszczać kraju i odradzam
wszelkie dłuższe podróże, aż do operacji.
– Jakiej operacji? – Kuba
Bednaruk z zaskoczeniem popatrzył na siostrzenicę.
– Wyjaśni pan? – Laura błagalnym
wzrokiem spojrzała na lekarza.
– Dobrze – zgodził się. – Niech
pan ze mną pójdzie – nakazał trenerowi. – A ty chłopcze – zwrócił się szeptem
do Bartka – wyjaśnij jej proszę, że to tylko dla jej dobra – poprosił po czym
opuścił pomieszczenie.
Gdy tylko zamknęły się za nim
drzwi, Leman od razu usiadł na brzegu łóżka.
– Jak się czujesz? – zapytał.
– Dobrze – uśmiechnęła się
delikatnie. – To tylko zwykłe zasłabnięcie. Zdarza się, moja wina, zlekceważyłam
złe samopoczucie i tak to się skończyło.
– Martwiłem się – szepnął.
Ścisnęła jego dłoń, nic nie
mówiąc. Milczała tak przez chwilę, wpatrując się zamyślonym wzrokiem park za
oknem.
– Wiesz – odezwała się w końcu. –
Podziwiam cię – na jej twarzy wyjątkowo nie było nawet cienia uśmiechu.
– Dlaczego? – zapytał zdziwiony.
– Bo tu jesteś – odpowiedziała
spokojnie. – To niezbyt zgodne z twoją naturą. Zawsze masz wszystko przemyślane
zaplanowane. A związałeś się z dziewczyną, która nie ma pojęcia co będzie robić za godzinę, nie
mówiąc o większych planach.
– To źle?
– Dla mnie nie – roześmiała się
słabo. Zaraz jednak spoważniała. – Wiesz, że mogę umrzeć?
– Każdy kiedyś umrze – wzruszył
ramionami.
– Filozof się znalazł –
prychnęła. – Tylko, że ja mogę umrzeć już za miesiąc.
– Jezu…
Dopiero teraz to do niego
dotarło. Niby wiedział o chorobie już wcześniej, ale dopiero w tym momencie
zdał sobie sprawę z tego, że dziewczyna ma rację. Dopiero niedawno się poznali,
dopiero niedawno powiedział jej co czuje, a już mógł ją stracić. Wcześniej
jakoś mu to umknęło.
Drżącymi rękami przyciągnął do
siebie Laurę i przytulił mocno. Wpatrując się pustym wzrokiem w okno,
delikatnie gładził ją po plecach. Tak nagle przypomniał sobie, jak kruche jest
życie dziewczyny, że teraz odczuwał wewnętrzną potrzebę by ją chronić, by nie
pozwolić jej odejść.
– Kocham cię – wychrypiał,
chowając twarz w jej gęstych włosach. – Będzie dobrze, prawda?
– Musi być – uśmiechnęła się. – A
zresztą nie martwmy się tym teraz – pocałowała chłopaka. – Czy ja już
gratulowałam ci wygranej? – zapytała.
– Owszem – zaśmiał się. – Ale na
kolejny mecz już cię nie puszczę.
– Przestań – szturchnęła go w
ramię. – Jesteś gorszy od wujka – zrobiła niby obrażoną minę.
Znów się roześmiał. Choć jeszcze
kilka minut wcześniej jego świadomość przysłaniały czarne chmury, to teraz znów
było słonecznie. W towarzystwie Laury po prostu nie był wstanie się smucić. Jej
obecność napełniała go optymizmem.
– Nie wiem, czy ktoś może go
pobić? – prychnął. A propo twojego wujka…
Właśnie w tym momencie wrócił
Jakub Bednaruk, tym razem bez lekarza. Twarz mężczyzny zmieniała się niczym w
kalejdoskopie – w jednej chwili był blady ze strachu, by sekundę później zrobić
się czerwonym ze złości.
– Lauro Joanno Wasilewska, co ty
sobie młoda panno myślałaś, nie mówiąc mi o tym wszystkim?! – oparł się o
szczebelki z przodu łóżka, że to aż się zatrzęsło. Bartek odsunął się
odruchowo.
– Wujku, to nic takiego – znów
przewróciła oczami.
– Nic takiego?! – przymknął oczy
i złożył ręce w modlitewnym geście. – Dziecko drogie… – usiadł obok
siostrzenicy. – Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jakie to mogło mieć
konsekwencje? A jeśli to zasłabnięcie byłoby czymś gorszym?
– Ale nie było.
– Normalnie, jak grochem o ścianę
– trener okręcił głową z dezaprobatą. – Trudno, skoro moje słowa do ciebie nie
docierają, to może twój ojciec do ciebie przemówi.
– Powiedziałeś mu?! – Laura usiadła
gwałtownie.
– Sama to sobie załatwiłaś –
prychnął mężczyzna. – A teraz żegnam was – skłonił się w pas po czym odwrócił
się na pięcie i wyszedł, pogwizdując wesoło.
– No super – Laura westchnęła z
irytacją, opadając na poduszki. – To teraz najprawdopodobniej ostatni miesiąc
życia spędzę nudząc się w Warszawie pod kloszem taty.
– Będzie, aż tak źle? – zapytał niepewnie
Bartek.
– Pytasz serio, czy żartujesz? –
uniosła pytająco brwi. – Mój tata jest kochany, ale strasznie nadopiekuńczy.
Mogę zapomnieć o wyjeździe po za Warszawę – wyjaśniła, widząc wyjątkowo tępe
spojrzenie środkowego.
W jego głowie pojawiła się myśl.
Na początku słaba, jedynie niemrawy błysk. Potem przerodziła się coś więcej, aż w końcu pojawił się konkretny
pomysł, który wydał mu się genialny.
Chciał sprawić by ten zbliżający
się miesiąc, wcale nie był tak strasznie okropny.
– Kto powiedział, że ma być
nudno?
Laura uśmiechnęła się delikatnie,
patrząc na niego oczami pełnymi nadziei. Usiadła, by pocałować Bartka z
miłością.
– Kocham cię – szepnęła.
To będzie najwspanialszy miesiąc w
jej życiu – obiecał sobie.
Choćby nawet miałby być tym
ostatnim.
Zapraszam do komentowania oraz czytania pozostałych opowiadań.
Pozdrawiam
Violin
Ten blog jest genialny z niecierpliwoscia czekam na kolejny rozdzial
OdpowiedzUsuń