piątek, 2 grudnia 2016

Kod 9

Bartek był święcie przekonany, że należy do ludzi cierpliwych i spokojnych. Jednak jego teoria zawaliła się z hukiem, gdy wredna pani recepcjonistka w szpitalu, nie chciała powiedzieć mu, gdzie leży Laura, bo, jak tłumaczyła, „nie był członkiem rodziny”. Dlatego też zmuszony był zostać w holu głównym, po którym krążył z niecierpliwością, oczekując jakichkolwiek wieści od trenera.
Choćby nawet miał być złe. Wszystko było lepsze od niepewności. Bo niby znał Laurę zaledwie od kilku tygodni, ale już się o nią cholernie bał.
Usiadł ciężko na plastikowym krześle i tępym wzrokiem zaczął wpatrywać się w przejście do dalszych oddziałów. W recepcji cicho tykał zegar. Jakaś mama krzyczała na swoje dziecko. Starsza pani obok narzekała na bóle stawów. Młoda para, kłóciła się parę metrów dalej.
A on czekał.
I w końcu się doczekał, bo w korytarzu pojawił się Bednaruk. Leman poderwał się gwałtownie, prawie przewracając się o rozwiązane sznurówki.
– Spokojnie, chłopcze – Kuba uniósł rękę niczym Juliusz Cezar.
– Co z, znaczy się… jak się czuje Laura? – zapytał siatkarz, plątając się we własnych słowach.
– To tylko zasłabnięcie, nic poważnego jej nie będzie – Mężczyzna machnął lekceważąco dłonią. – Załatwiłem już, być mógł do niej wejść. Ale na razie musisz jeszcze chwilę poczekać, bo jej lekarz prowadzący właśnie robi jej kazanie na temat odpowiedzialności i zaniedbywania swojego zdrowia. Jak skończy, to będziesz mógł z nią pogadać.
– Dziękuję. – W tamtym momencie trener wydawał mu się najwspanialszym człowiekiem na świecie, jeśli nie samym Bogiem. Bartek miał ochotę uściskać wyściskać go mocno, ale na szczęście w porę się opanował.  Zamiast tego na drżących nogach poszedł za nim szerokim korytarzem.
Pokój Laury znajdował się prawie na samym końcu. Dziewczyna leżała spokojnie na łóżku i nuciła coś pod nosem, wesoło stukając palcami o kołdrę. Nadal była blada ale przynajmniej w jej oczach widać było ten sam błysk radości, co wcześniej.
– Cześć – na widok gości uśmiechnęła się szeroko. – Bartek, przestań się trząść, przecież widzisz, że nic mi nie jest – zaśmiała się. 
– Ale mogło być.
Dopiero teraz środkowy zauważył, że w rogu sali stoi starszy mężczyzna w lekarskim fartuchu.
– Chyba już o tym rozmawialiśmy, doktorze – studentka przewróciła oczami.
– Rozmawialiśmy, owszem – pokiwał głową. – Już wychodzę, ale chcę pani jeszcze powiedzieć, że ze względu na wahania stanu zdrowia, nie wolno pani w ogóle opuszczać kraju i odradzam wszelkie dłuższe podróże, aż do operacji.
– Jakiej operacji? – Kuba Bednaruk z zaskoczeniem popatrzył na siostrzenicę.
– Wyjaśni pan? – Laura błagalnym wzrokiem spojrzała na lekarza.
– Dobrze – zgodził się. – Niech pan ze mną pójdzie – nakazał trenerowi. – A ty chłopcze – zwrócił się szeptem do Bartka – wyjaśnij jej proszę, że to tylko dla jej dobra – poprosił po czym opuścił pomieszczenie.
Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, Leman od razu usiadł na brzegu łóżka.
– Jak się czujesz? – zapytał.
– Dobrze – uśmiechnęła się delikatnie. – To tylko zwykłe zasłabnięcie. Zdarza się, moja wina, zlekceważyłam złe samopoczucie i tak to się skończyło.
– Martwiłem się – szepnął.
Ścisnęła jego dłoń, nic nie mówiąc. Milczała tak przez chwilę, wpatrując się zamyślonym wzrokiem park za oknem.
– Wiesz – odezwała się w końcu. – Podziwiam cię – na jej twarzy wyjątkowo nie było nawet cienia uśmiechu.
– Dlaczego? – zapytał zdziwiony.
– Bo tu jesteś – odpowiedziała spokojnie. – To niezbyt zgodne z twoją naturą. Zawsze masz wszystko przemyślane zaplanowane. A związałeś się z dziewczyną, która nie ma  pojęcia co będzie robić za godzinę, nie mówiąc o większych planach.
– To źle?
– Dla mnie nie – roześmiała się słabo. Zaraz jednak spoważniała. – Wiesz, że mogę umrzeć?
– Każdy kiedyś umrze – wzruszył ramionami.
– Filozof się znalazł – prychnęła. – Tylko, że ja mogę umrzeć już za miesiąc.
– Jezu…
Dopiero teraz to do niego dotarło. Niby wiedział o chorobie już wcześniej, ale dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę z tego, że dziewczyna ma rację. Dopiero niedawno się poznali, dopiero niedawno powiedział jej co czuje, a już mógł ją stracić. Wcześniej jakoś mu to umknęło.
Drżącymi rękami przyciągnął do siebie Laurę i przytulił mocno. Wpatrując się pustym wzrokiem w okno, delikatnie gładził ją po plecach. Tak nagle przypomniał sobie, jak kruche jest życie dziewczyny, że teraz odczuwał wewnętrzną potrzebę by ją chronić, by nie pozwolić jej odejść.
– Kocham cię – wychrypiał, chowając twarz w jej gęstych włosach. – Będzie dobrze, prawda?
– Musi być – uśmiechnęła się. – A zresztą nie martwmy się tym teraz – pocałowała chłopaka. – Czy ja już gratulowałam ci wygranej? – zapytała.
– Owszem – zaśmiał się. – Ale na kolejny mecz już cię nie puszczę.
– Przestań – szturchnęła go w ramię. – Jesteś gorszy od wujka – zrobiła niby obrażoną minę.
Znów się roześmiał. Choć jeszcze kilka minut wcześniej jego świadomość przysłaniały czarne chmury, to teraz znów było słonecznie. W towarzystwie Laury po prostu nie był wstanie się smucić. Jej obecność napełniała go optymizmem.
– Nie wiem, czy ktoś może go pobić? – prychnął. A propo twojego wujka…
Właśnie w tym momencie wrócił Jakub Bednaruk, tym razem bez lekarza. Twarz mężczyzny zmieniała się niczym w kalejdoskopie – w jednej chwili był blady ze strachu, by sekundę później zrobić się czerwonym ze złości.
– Lauro Joanno Wasilewska, co ty sobie młoda panno myślałaś, nie mówiąc mi o tym wszystkim?! – oparł się o szczebelki z przodu łóżka, że to aż się zatrzęsło. Bartek odsunął się odruchowo.
– Wujku, to nic takiego – znów przewróciła oczami.
– Nic takiego?! – przymknął oczy i złożył ręce w modlitewnym geście. – Dziecko drogie… – usiadł obok siostrzenicy. – Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jakie to mogło mieć konsekwencje? A jeśli to zasłabnięcie byłoby czymś gorszym?
– Ale nie było.
– Normalnie, jak grochem o ścianę – trener okręcił głową z dezaprobatą. – Trudno, skoro moje słowa do ciebie nie docierają, to może twój ojciec do ciebie przemówi.
– Powiedziałeś mu?! – Laura usiadła gwałtownie.
– Sama to sobie załatwiłaś – prychnął mężczyzna. – A teraz żegnam was – skłonił się w pas po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł, pogwizdując wesoło.
– No super – Laura westchnęła z irytacją, opadając na poduszki. – To teraz najprawdopodobniej ostatni miesiąc życia spędzę nudząc się w Warszawie pod kloszem taty.
– Będzie, aż tak źle? – zapytał niepewnie Bartek.
– Pytasz serio, czy żartujesz? – uniosła pytająco brwi. – Mój tata jest kochany, ale strasznie nadopiekuńczy. Mogę zapomnieć o wyjeździe po za Warszawę – wyjaśniła, widząc wyjątkowo tępe spojrzenie środkowego.
W jego głowie pojawiła się myśl. Na początku słaba, jedynie niemrawy błysk. Potem przerodziła się  coś więcej, aż w końcu pojawił się konkretny pomysł, który wydał mu się genialny.
Chciał sprawić by ten zbliżający się miesiąc, wcale nie był tak strasznie okropny.
– Kto powiedział, że ma być nudno?
Laura uśmiechnęła się delikatnie, patrząc na niego oczami pełnymi nadziei. Usiadła, by pocałować Bartka z miłością.
– Kocham cię – szepnęła.
To będzie najwspanialszy miesiąc w jej życiu – obiecał sobie.
Choćby nawet miałby być tym ostatnim.



Mamy i kolejny rozdział. Dla mnie jest on wyjątkowo przyjemny i pisało mi się całkiem fajnie. Mam nadzieje, że i wy macie podobne odczucia.
Zapraszam do komentowania oraz czytania pozostałych opowiadań.
Pozdrawiam
Violin

1 komentarz:

  1. Ten blog jest genialny z niecierpliwoscia czekam na kolejny rozdzial

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Melody