sobota, 17 grudnia 2016

Kod 10

Leman co chwilę nerwowo spoglądał na zegar. Tego dnia trening dłużył mu się w nieskończoność. Obiecał Laurze, że po południu odbierze ją ze szpitala i teraz po prostu nie mógł się doczekać spotkania z nią.
– Dobra, panowie, na dzisiaj to koniec – Bednaruk klasnął wesoło. Siatkarze odetchnęli z ulgą, bo zostali nieźle wymęczeni.
Bartek zaczął się zbierać, ale za nim zszedł do szatni, zaczepił go trener.
– Jak się ogarniesz, to wpadnij jeszcze do mojego gabinetu – powiedział po czym odszedł, pogwizdując wesoło.
Środkowy zmarszczył brwi. Średnio mu się to podobało, bo planował, jak najszybciej halę opuścić. Wiedział jednak, ze swoje odbębnić musi. Zorganizował się więc prędko i już po kilku chwilach, jeszcze z mokrymi włosami stał przed gabinetem Kuby. Zapukał ostrożnie, a gdy usłyszał spokojne „proszę”, niepewnie wszedł do środka.
W pomieszczeniu oprócz trenera Politechniki była jeszcze jedna osoba. Bartek przełknął głośno ślinę na widok prezesa Asseco Resovii Rzeszów.
– Dzień dobry – przywitał się niepewnie, nie do końca pewny, jak ma się zachować.
– Witaj – prezes kiwnął głową. – Usiądziesz? – wskazał ręką na stojące obok krzesło.
Chłopak usiadł powoli i odruchowo zaczął miętolić róg koszuli.
– Miałem nadzieję, że porozmawiamy wczoraj, ale niestety po meczu dość szybko zniknąłeś i nie mogliśmy się spotkać – mężczyzna uśmiechnął się serdecznie. – Przejdźmy jednak do rzeczy. Mam dla ciebie pewną ofertę…
Siatkarz słuchał uważnie, a z każdym kolejnym słowem, jego oczy robiły się coraz większe.
Kontrakt.
W Rzeszowie.
Na trzy lata.
A może nawet dłużej.
Jasna Anielko…
– I co o tym myślisz? – prezes uniósł pytająco brew.
– Ja… to zaszczyt… nie wiem co powiedzieć...
– Oczywiście nie musisz odpowiadać teraz. Masz, dajmy na to… tydzień? Wystarczy? To dobrze. Prześpij się z tym, pomyśl i na spokojnie porozmawiamy nad szczegółami. Dobrze?
– Tak, tak, oczywiście – pokiwał gwałtownie głową. – To… do widzenia – wstał gwałtownie, prawie przewracając krzesło, ukłonił się pokracznie po czym skierował się do wyjścia.
– Przemyśl to dobrze! – usłyszał jeszcze krzyk Bednaruka. – To naprawdę dobra oferta.
Dopiero, gdy znalazł się na korytarzu dotarło do niego, co właśnie usłyszał. Olbrzymia euforia owładnęło jego ciałem, czuł… sam do końca nie wiedział co.
Ale nagle dotarła dotarło do niego jeszcze co. Itniał bowiem jeden szczegół, który powstrzymywał go przed natychmiastowym podpisaniem kontraktu. Szczegół, który ostatnie nierozerwalnie związany był z jego szczęściem.
Laura.
***
Bartek rzucił na ziemię torbę z rzeczami Laury. Odetchnął głęboko i rozglądnął się po niewielkim mieszkaniu dziewczyny.
– Napijesz się czegoś? – zapytała studentka, szybko przechodząc do kuchni. – Kawy, Hrbaty? Mam sok pomarańczowy. I bananowy! Chociaż… nie bananowego nie ma. Znaczy się jest, ale chyba trochę się przeterminował. O, jest też wino. Chyba dobre, wujek wybierał. A jemu zwykle pomaga Samica. Francuzi się na tych rzeczach znają.
Nawijała, jak mała katarynka. Roześmiał się głośno po czym podszedł do ukochanej i za nim zdążyła zaprotestować, wziął ją na ręce, zaniósł do salonu, otulił kocem i położył na kanapie.
– Herbata czarna czy owocowa? – zapytał, całując ją w czoło.
– jesteś okropny – prychnęła. – Potrafię sobie poradzić sama.
– A czy ja, jako dobry chłopak, nie mogę trochę pousługiwać swojej dziewczynie? – uniósł pytająco brew. Przewróciła oczami, ale nie była wstanie powstrzymać uśmiechu. – To czara czy owocowa?
– Gorąca czekolada – odpowiedziała chytrze.
Roześmiał się, pocałował ją po czym pognał do kuchni, zostawiając Laurę na chwilę samą.  
Zamknęła oczy i skuliła się pod puchatym kocem. Chciała nacieszyć się tym ciepłem, spokojem. To było takie inne od jej dotychczasowego życia. Zwykle gdzieś biegła, zawsze musiała coś robić, nie znosiła nudy, takiego bezcelowego leżenia.
Ale teraz, z świadomością, że w pokoju obok jest pewien bardzo wysoki mężczyzna, jakoś to nic nie robienie jej nie przeszkadzało.
„Bo go kochasz”, podpowiedział jej głos w głowie.
Tak, kochała go i mogła się z nim nawet ponudzić.
Rozmyślenia przerwał jej głośny huk.
– Żyję! – usłyszała żałośny jęk Bartka.
Prychnęła śmiechem i pokręciła głową z dezaprobatą. Gdy przeszła do kuchni okazało się, że siatkarz siedzi na krześle i masuje obolałą głowę, a lampa pod sufitem kiwa się niebezpiecznie.
– Co się stało? – zapytała, próbując się nie roześmiać.
– Przywaliłem łepetyną w lampę – wyjaśnił przez zaciśnięte zęby.
– Oj, mój ty wielkoludzie. – Czule pocałowała go w czoło. – Trochę poharatałeś – przesunęła  palcem po niewielkim rozcięciu, z którego powoli sączyła się krew. – Ciamajda – zacmokała z troską. Wyjęła z szafki wodę utlenioną i delikatnie przemyła ranę.
Środkowy oddychał głęboko. Za każdym razem, gdy palce dziewczyny muskały jego skórę, czuł jak dziwny dreszcz przechodzi przez jego ciało. Kiedy skończyła, chwycił jej rękę i delikatnie zmusił by usiadła mu na kolanach,
– Dziękuję – szepnął, gładząc dłonią policzek Laur. Choć nadal była blada i wyglądał na zmęczoną, to dla Bartka była najpiękniejszą dziewczyną pod słońcem.
Pocałował ją namiętnie. Na początku była zaskoczona, bo wcześniej nigdy nie całował jej w ten sposób. Po chwili jednak oddała pocałunek, jednocześnie zarzucając ręce na szyje chłopaka. Jego dłonie błądziły po jej plecach, w końcu wylądowały pod jej koszulką. Młodzieńcza namiętność, pożądanie, rozgrzało duszne powietrze w pomieszczeniu.
Jednak w tym momencie coś trzasnęło, coś huknęło, a po kuchni poniósł się zapach spalenizny.
– Mleko! – Leman podniósł się gwałtownie, a Laura w ostatniej chwili złapała równowagę, o dziwo nie zaliczając bliskiego spotkania z podłogą.
Siatkarz rzucił się do kuchenki, chcą ratować, gotującą się ciecz. Niestety było już za późno i wszystko musiał wylać.
– I czekoladę szlak trafił – mruknął, wycierając blat z wykipiałego mleka.
– Chyba zrobię jednak herbatę – zaproponowała Laura. – Będzie bezpieczniej.
Bartek chciał zaprotestować, ale przed ponownym wyręczeniem dziewczyny powstrzymał go dzwonek telefonu.
– Halo?
– Leman, chłopie, gdzie ty nam zniknąłeś? – w słuchawce zabrzmiał głos Łukasza.
– U Laury jestem – odpowiedział spokojnie środkowy.
– To wszystko wyjaśnia – po drugiej stronie Łapa pokiwał głową. – Ale dlaczego nie powiedziałeś nam, czego chciał od ciebie trenejro.
Środkowy przełknął głośno ślinę. Nie poruszył jeszcze z Laurą tematu gry w Rzeszowie, nie chciał też, by dowiedziała w taki sposób. Wiedział przecież doskonale, że studentka słyszy całą rozmowę.
– Powiem wam jutro – odpowiedział szybko. – A teraz przepraszam, ale muszę kończyć.
– Kończ, kończ. Tylko pamiętaj, że to Michał zaklepał sobie funkcję chrzestnego.
Bartek mruknął coś jeszcze pod nosem po czym rozłączył się. Jakoś nie miał specjalnie ochoty na dłuższe pogaduszki z chłopakami.
– Łapa dzwonił? – zapytała Laura, nalewając do dwóch kubków gorącą wodę.
– Tak – niepewnie przytaknął. – Pytał się gdzie jestem – wymusił uśmiech.
Zmarszczyła brwi. Coś jej nie pasowało w zachowaniu chłopaka, martwił ją, jego niespokojny, nerwowy wzrok.
Usiedli w salonie. Milczeli przez chwilę. Ona próbowała rozgryźć, co dręczy siatkarza, on zastanawiał się, jak jej o tym powiedzieć.
– Laura – zaczął niepewnie – bo ja… ja… znaczy się… dostałem ofertę.  Z Rzeszowa – wysłowił się w końcu.
A więc o to chodziło, pomyślała dziewczyna. Dlaczego jednak, tak bardzo się tym martwił?
– Gratuluję – uśmiechnęła się szeroko. – To świetna okazja.
– Tylko, że ja nie wiem co mam z nią zrobić – spuścił wzrok. – Nie wiem… nie wiem, czy chcę wyjeżdżać z Warszawy.
Ręce jej przysłowiowo opadły. Oczywiście, było jej strasznie miło, cieszyła się, że Leman myśli o niej w takim momencie, ale przecież byli razem od niedawna, dodatkowo jej sytuacja była taka, jaka była.
To wszystko nie mogło wpływać na jego decyzje, nie mogło zmienić jego życiowej drogi.
– Bartek, to twoja szansa! – chwyciła dłoń chłopaka i spojrzała mu prosto  w oczy. – W Rzeszowie jest siatkówka na najwyższym poziomie!
– Ale ty jesteś tutaj – szepnął.
Delikatnie pocałowała chłopaka i oparła swoje czoło o jego.
– Ale nie wiadomo, jak długo – powiedziała cicho.
– Nie umrzesz…
– Nie masz pewności. A nawet jeśli przeżyję, to przecież taka okazja może się już nie trafić.
– I przez kolejne trzy lata będziemy tak daleko od siebie?
– Trzy lata? – uniosła pytająco brew. Bartek przytaknął. Wyglądał na lekko przerażonego, zupełnie rozdartego.  – To jeszcze lepiej!
– Jak to?
– Jeśli nie będziesz miał nic przeciwko, to po pewnym czasie będę mogła do ciebie dołączyć.
Nadal nie bardzo rozumiał o co chodzi.
– Na Politechnice Rzeszowskiej też mają kierunek Lotnictwo i Kosmonautyka – wyjaśniła dziewczyna. – Co prawda pierwsze pół roku po operacji muszę spędzić pod regularną kontrolą, ale jeśli potem nadal będziemy razem, to mogę się tam przenieść.
Ogromny kamień spadł z serca siatkarza. Naprawdę nie mógł uwierzyć, że rozwiązanie jest tak proste. Wiedział, że nawet przez te pół roku łatwo nie będzie, ale przecież to nie wieczność, poradzą sobie.
– To co? Podpiszesz ten kontrakt?
– Podpiszę.

Witam wszystkich już pod dziesiątym rozdziałem. Uważam, że jest on całkiem okej, ale bez przesady. Mam nadzieje, że wam też w miarę przypadł do gustu. W komentarzu napiszcie co o nim sądzicie. Pozdrawiam Violin

2 komentarze:

  1. Dobrze, ze Bartek zdecydował się przyjąć ofertę z Rzeszowa, to dla niego ogromna szansa. Fajnie, że Laura tak spokojnie na to zareagowała i chce się przenieść razem z nim. Widać, że są dla siebie tak samo ważni :) Czekam na kolejny z niecierpliwością ;) Nie wiem czy dodasz kolejny przed Świętami więc już teraz życzę Ci spokojnych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w rodzinnym gronie :*

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Melody