Leman co chwilę nerwowo spoglądał
na zegar. Tego dnia trening dłużył mu się w nieskończoność. Obiecał Laurze, że
po południu odbierze ją ze szpitala i teraz po prostu nie mógł się doczekać
spotkania z nią.
– Dobra, panowie, na dzisiaj to
koniec – Bednaruk klasnął wesoło. Siatkarze odetchnęli z ulgą, bo zostali
nieźle wymęczeni.
Bartek zaczął się zbierać, ale za
nim zszedł do szatni, zaczepił go trener.
– Jak się ogarniesz, to wpadnij
jeszcze do mojego gabinetu – powiedział po czym odszedł, pogwizdując wesoło.
Środkowy zmarszczył brwi. Średnio
mu się to podobało, bo planował, jak najszybciej halę opuścić. Wiedział jednak,
ze swoje odbębnić musi. Zorganizował się więc prędko i już po kilku chwilach,
jeszcze z mokrymi włosami stał przed gabinetem Kuby. Zapukał ostrożnie, a gdy
usłyszał spokojne „proszę”, niepewnie wszedł do środka.
W pomieszczeniu oprócz trenera
Politechniki była jeszcze jedna osoba. Bartek przełknął głośno ślinę na widok
prezesa Asseco Resovii Rzeszów.
– Dzień dobry – przywitał się
niepewnie, nie do końca pewny, jak ma się zachować.
– Witaj – prezes kiwnął głową. –
Usiądziesz? – wskazał ręką na stojące obok krzesło.
Chłopak usiadł powoli i odruchowo
zaczął miętolić róg koszuli.
– Miałem nadzieję, że
porozmawiamy wczoraj, ale niestety po meczu dość szybko zniknąłeś i nie
mogliśmy się spotkać – mężczyzna uśmiechnął się serdecznie. – Przejdźmy jednak
do rzeczy. Mam dla ciebie pewną ofertę…
Siatkarz słuchał uważnie, a z
każdym kolejnym słowem, jego oczy robiły się coraz większe.
Kontrakt.
W Rzeszowie.
Na trzy lata.
A może nawet dłużej.
Jasna Anielko…
– I co o tym myślisz? – prezes
uniósł pytająco brew.
– Ja… to zaszczyt… nie wiem co
powiedzieć...
– Oczywiście nie musisz
odpowiadać teraz. Masz, dajmy na to… tydzień? Wystarczy? To dobrze. Prześpij
się z tym, pomyśl i na spokojnie porozmawiamy nad szczegółami. Dobrze?
– Tak, tak, oczywiście – pokiwał gwałtownie
głową. – To… do widzenia – wstał gwałtownie, prawie przewracając krzesło,
ukłonił się pokracznie po czym skierował się do wyjścia.
– Przemyśl to dobrze! – usłyszał jeszcze
krzyk Bednaruka. – To naprawdę dobra oferta.
Dopiero, gdy znalazł się na
korytarzu dotarło do niego, co właśnie usłyszał. Olbrzymia euforia owładnęło
jego ciałem, czuł… sam do końca nie wiedział co.
Ale nagle dotarła dotarło do
niego jeszcze co. Itniał bowiem jeden szczegół, który powstrzymywał go przed
natychmiastowym podpisaniem kontraktu. Szczegół, który ostatnie nierozerwalnie
związany był z jego szczęściem.
Laura.
***
Bartek rzucił na ziemię torbę z
rzeczami Laury. Odetchnął głęboko i rozglądnął się po niewielkim mieszkaniu
dziewczyny.
– Napijesz się czegoś? – zapytała
studentka, szybko przechodząc do kuchni. – Kawy, Hrbaty? Mam sok pomarańczowy.
I bananowy! Chociaż… nie bananowego nie ma. Znaczy się jest, ale chyba trochę
się przeterminował. O, jest też wino. Chyba dobre, wujek wybierał. A jemu
zwykle pomaga Samica. Francuzi się na tych rzeczach znają.
Nawijała, jak mała katarynka.
Roześmiał się głośno po czym podszedł do ukochanej i za nim zdążyła
zaprotestować, wziął ją na ręce, zaniósł do salonu, otulił kocem i położył na
kanapie.
– Herbata czarna czy owocowa? –
zapytał, całując ją w czoło.
– jesteś okropny – prychnęła. –
Potrafię sobie poradzić sama.
– A czy ja, jako dobry chłopak,
nie mogę trochę pousługiwać swojej dziewczynie? – uniósł pytająco brew.
Przewróciła oczami, ale nie była wstanie powstrzymać uśmiechu. – To czara czy
owocowa?
– Gorąca czekolada –
odpowiedziała chytrze.
Roześmiał się, pocałował ją po
czym pognał do kuchni, zostawiając Laurę na chwilę samą.
Zamknęła oczy i skuliła się pod
puchatym kocem. Chciała nacieszyć się tym ciepłem, spokojem. To było takie inne
od jej dotychczasowego życia. Zwykle gdzieś biegła, zawsze musiała coś robić,
nie znosiła nudy, takiego bezcelowego leżenia.
Ale teraz, z świadomością, że w
pokoju obok jest pewien bardzo wysoki mężczyzna, jakoś to nic nie robienie jej
nie przeszkadzało.
„Bo go kochasz”, podpowiedział
jej głos w głowie.
Tak, kochała go i mogła się z nim
nawet ponudzić.
Rozmyślenia przerwał jej głośny
huk.
– Żyję! – usłyszała żałośny jęk
Bartka.
Prychnęła śmiechem i pokręciła
głową z dezaprobatą. Gdy przeszła do kuchni okazało się, że siatkarz siedzi na
krześle i masuje obolałą głowę, a lampa pod sufitem kiwa się niebezpiecznie.
– Co się stało? – zapytała,
próbując się nie roześmiać.
– Przywaliłem łepetyną w lampę –
wyjaśnił przez zaciśnięte zęby.
– Oj, mój ty wielkoludzie. – Czule
pocałowała go w czoło. – Trochę poharatałeś – przesunęła palcem po niewielkim rozcięciu, z którego
powoli sączyła się krew. – Ciamajda – zacmokała z troską. Wyjęła z szafki wodę
utlenioną i delikatnie przemyła ranę.
Środkowy oddychał głęboko. Za każdym
razem, gdy palce dziewczyny muskały jego skórę, czuł jak dziwny dreszcz
przechodzi przez jego ciało. Kiedy skończyła, chwycił jej rękę i delikatnie
zmusił by usiadła mu na kolanach,
– Dziękuję – szepnął, gładząc
dłonią policzek Laur. Choć nadal była blada i wyglądał na zmęczoną, to dla
Bartka była najpiękniejszą dziewczyną pod słońcem.
Pocałował ją namiętnie. Na
początku była zaskoczona, bo wcześniej nigdy nie całował jej w ten sposób. Po
chwili jednak oddała pocałunek, jednocześnie zarzucając ręce na szyje chłopaka.
Jego dłonie błądziły po jej plecach, w końcu wylądowały pod jej koszulką.
Młodzieńcza namiętność, pożądanie, rozgrzało duszne powietrze w pomieszczeniu.
Jednak w tym momencie coś
trzasnęło, coś huknęło, a po kuchni poniósł się zapach spalenizny.
– Mleko! – Leman podniósł się
gwałtownie, a Laura w ostatniej chwili złapała równowagę, o dziwo nie
zaliczając bliskiego spotkania z podłogą.
Siatkarz rzucił się do kuchenki,
chcą ratować, gotującą się ciecz. Niestety było już za późno i wszystko musiał
wylać.
– I czekoladę szlak trafił –
mruknął, wycierając blat z wykipiałego mleka.
– Chyba zrobię jednak herbatę –
zaproponowała Laura. – Będzie bezpieczniej.
Bartek chciał zaprotestować, ale
przed ponownym wyręczeniem dziewczyny powstrzymał go dzwonek telefonu.
– Halo?
– Leman, chłopie, gdzie ty nam
zniknąłeś? – w słuchawce zabrzmiał głos Łukasza.
– U Laury jestem – odpowiedział
spokojnie środkowy.
– To wszystko wyjaśnia – po drugiej
stronie Łapa pokiwał głową. – Ale dlaczego nie powiedziałeś nam, czego chciał
od ciebie trenejro.
Środkowy przełknął głośno ślinę.
Nie poruszył jeszcze z Laurą tematu gry w Rzeszowie, nie chciał też, by
dowiedziała w taki sposób. Wiedział przecież doskonale, że studentka słyszy
całą rozmowę.
– Powiem wam jutro – odpowiedział
szybko. – A teraz przepraszam, ale muszę kończyć.
– Kończ, kończ. Tylko pamiętaj,
że to Michał zaklepał sobie funkcję chrzestnego.
Bartek mruknął coś jeszcze pod
nosem po czym rozłączył się. Jakoś nie miał specjalnie ochoty na dłuższe
pogaduszki z chłopakami.
– Łapa dzwonił? – zapytała Laura,
nalewając do dwóch kubków gorącą wodę.
– Tak – niepewnie przytaknął. –
Pytał się gdzie jestem – wymusił uśmiech.
Zmarszczyła brwi. Coś jej nie
pasowało w zachowaniu chłopaka, martwił ją, jego niespokojny, nerwowy wzrok.
Usiedli w salonie. Milczeli przez
chwilę. Ona próbowała rozgryźć, co dręczy siatkarza, on zastanawiał się, jak
jej o tym powiedzieć.
– Laura – zaczął niepewnie – bo
ja… ja… znaczy się… dostałem ofertę. Z
Rzeszowa – wysłowił się w końcu.
A więc o to chodziło, pomyślała
dziewczyna. Dlaczego jednak, tak bardzo się tym martwił?
– Gratuluję – uśmiechnęła się
szeroko. – To świetna okazja.
– Tylko, że ja nie wiem co mam z
nią zrobić – spuścił wzrok. – Nie wiem… nie wiem, czy chcę wyjeżdżać z
Warszawy.
Ręce jej przysłowiowo opadły.
Oczywiście, było jej strasznie miło, cieszyła się, że Leman myśli o niej w
takim momencie, ale przecież byli razem od niedawna, dodatkowo jej sytuacja
była taka, jaka była.
To wszystko nie mogło wpływać na
jego decyzje, nie mogło zmienić jego życiowej drogi.
– Bartek, to
twoja szansa! – chwyciła dłoń chłopaka i spojrzała mu prosto w oczy. – W Rzeszowie jest siatkówka na
najwyższym poziomie!
– Ale ty
jesteś tutaj – szepnął.
Delikatnie
pocałowała chłopaka i oparła swoje czoło o jego.
– Ale nie
wiadomo, jak długo – powiedziała cicho.
– Nie umrzesz…
– Nie masz
pewności. A nawet jeśli przeżyję, to przecież taka okazja może się już nie
trafić.
– I przez
kolejne trzy lata będziemy tak daleko od siebie?
– Trzy lata? –
uniosła pytająco brew. Bartek przytaknął. Wyglądał na lekko przerażonego,
zupełnie rozdartego. – To jeszcze
lepiej!
– Jak to?
– Jeśli nie
będziesz miał nic przeciwko, to po pewnym czasie będę mogła do ciebie dołączyć.
Nadal nie
bardzo rozumiał o co chodzi.
– Na
Politechnice Rzeszowskiej też mają kierunek Lotnictwo i Kosmonautyka –
wyjaśniła dziewczyna. – Co prawda pierwsze pół roku po operacji muszę spędzić
pod regularną kontrolą, ale jeśli potem nadal będziemy razem, to mogę się tam
przenieść.
Ogromny kamień
spadł z serca siatkarza. Naprawdę nie mógł uwierzyć, że rozwiązanie jest tak
proste. Wiedział, że nawet przez te pół roku łatwo nie będzie, ale przecież to
nie wieczność, poradzą sobie.
– To co?
Podpiszesz ten kontrakt?
– Podpiszę.
Dobrze, ze Bartek zdecydował się przyjąć ofertę z Rzeszowa, to dla niego ogromna szansa. Fajnie, że Laura tak spokojnie na to zareagowała i chce się przenieść razem z nim. Widać, że są dla siebie tak samo ważni :) Czekam na kolejny z niecierpliwością ;) Nie wiem czy dodasz kolejny przed Świętami więc już teraz życzę Ci spokojnych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w rodzinnym gronie :*
OdpowiedzUsuńświetny
OdpowiedzUsuń