Do świadomości Bartka przedarł
się dźwięk dzwonka. Środkowy zignorował go i tylko przewrócił się na drugi bok,
chcąc kontynuować sen. Dzwonek jednak odezwał się znów. Śpiąca obok Lemana,
Laura, wtuliła się bardziej w chłopaka, nawet nie myśląc o tym, by się obudzić.
Dzwonek zabrzmiał po raz trzeci.
Siatkarz nie mógł już go zignorować, wiedząc zresztą doskonale, że dziewczyna
sen ma kamienny i jej tym bardziej nic nie obudzi. Zwlókł się więc z łóżka i
jeszcze nie do końca przytomny, poszedł
otworzyć drzwi. Zupełnie nie zarejestrował tego, że ma na sobie tylko wymiętą
koszulkę i majtki.
Przed mieszkanie zastał dość ciekawą scenkę.
Około pięćdziesięcioletni mężczyzna, mierzący co najmniej dwa metry, z dłońmi,
jak bochny chleba i w dodatku całkowicie łysy, kłócił się z młodą dziewczyną w
zielonych włosach i glanach. Wszystkiemu przyglądał się chłopak w kraciastej
koszuli, który wyglądał wyjątkowo normalnie.
Na widok Bartka cała trójka
zamarła.
– Dzień dobry – przywitał się niepewnie
Lemański. Czuł na sobie podejrzliwy wzrok mężczyzny.
– Cześć! – dziewczyna uśmiechnęła
się lekko psychopatycznie. – Jest Laura?
– Rachel!
W tym momencie zza Lemana
wyłoniła się panna Wasilewska, która wyglądała wyjątkowo uroczo w puchatym
szlafroku i z rozwianymi włosami.
– Laurątko, moje! – Przyjaciółki rzuciły
się sobie w ramię.
– Yhm… – starszy mężczyzna
odchrząknął znacząco, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
– Tata! – studentka przytuliła
się do niego, a on od razu uśmiechnął się
szeroko.
Bartek przełknął głośno ślinę.
Cholera, tego nie przewidział.
– Moja dziewczynka! – Andrzej Wasilewski
okręcił ukochaną córkę wokół siebie.
– Ej, a ja – tym razem odezwał
się chłopak.
– Jak mogłabym o tobie zapomnieć,
Tomcio – roześmiała się Laura. – Nie stójmy tak w drzwiach, wejdźmy – odwróciła
się na pięcie i prawie zderzyła się z Lemanem. – No tak, nie ma to, jak
zapomnieć o własnym chłopaku – uderzyła się otwartą dłonią w czoło. – Moi drodzy,
to jest Bartek Lemański, mój chłopak – przedstawiła środkowego, a w jej głosie
słychać było dumę – Bartek, to jest mój tata i moi przyjaciele, czyli Rachel,
znaczy się Julia, znaczy się Rachel, i Tomek, Tomcio, dziecko szczęścia moje.
– Y… Cześć – uniósł dłoń i pomachał
niepewnie, nie wiedząc, jak ma zareagować.
Laura prychnęła śmiechem.
– Jesteś niemożliwy – pokręciła głową
z udawaną dezaprobatą. – Idź się ubierz – dźgnęła go palcem w tors – A was
zapraszam na śniadanie – uśmiechnęła się do gości. – Oczywiście pod warunkiem,
że mam jeszcze tosty – dodała już pod nosem.
Tosty były. Gdy Bartek się już ogarnął,
okazało się, że wszyscy siedzą w salonie i zajadają się kanapkami z dżemem. To
mu przypomniało, że sam nic nie jadł, a za trzy godziny miał się stawić na
treningu. Granie w siatkówkę na głodniaka było powszechnie uznawane za złe.
– Skąd ja cię znam… – Tata Laury
zamachnął się palcem w kierunku Lemana i zmarszczył czoło.
Siatkarz zamarł z tostem tuż
przed twarzą.
– Leman gra u wujka w
Politechnice – odpowiedziała spokojnie Laura – Pewnie widziałeś go na jakimś
meczu.
– Możliwe – Pan Andrzej powoli
pokiwał głową. – A od dawna jesteście razem?
– Tato…
– No co, ja tylko wypełniam moje
ojcowskie obowiązki.
– Od tygodnia, okej? Albo coś
koło tego. To tyle pytań? Bo ja też bym chciała ich parę zadać.
– Niech będzie, że na razie tyle –
mruknął mężczyzna. – Pytaj.
– Co wy tu kurczę, wszyscy
robicie?! – wybuchnęła Laura. – To znaczy, domyślam się co ty tu robisz, tato,
o tym też porozmawiamy, ale później, ale co was, dzieci szczęścia i
jednorożców, przywiało do Warszawy?! – zwróciła się do przyjaciół.
– To już kumpeli nie można odwiedzić?
– prychnęła Rachel. – Wpadłam do Warszawy tak trochę na spontana, zgarnęłam po
drodze tę ciamajdę i proszę, o to jesteśmy!
Bartek nie mógł powstrzymać
wybuchu śmiechu. Nie przypuszczał, że przyjaciele Laury mogą być aż tak
pozytywnie zakręceni. Porozmawiali jeszcze beztrosko przez chwilę, ale w końcu
musiał wypłynąć powód, dla którego do Polski przyleciał ojciec panny
Wasilewskiej.
– Wytłumacz mi w końcu, dziecko,
o co chodzi z tą całą operacja? – zapytał mężczyzna, rozsiadając się wygodnie w
fotelu.
Kątem oka Leman zauważył, że
Laura blednie gwałtownie, a z jej twarzy znika uśmiech. Chwycił jej dłoń i
ścisnął mocno, by dodać dziewczynie otuchy.
– To… skomplikowane, tato –
wyszeptała słabo.
Jej przyjaciele wymienili lekko
przerażone spojrzenia. Oni też nie mieli pojęcia o co chodzi, nie wiedzieli też
o incydencie sprzed paru dni.
– Słucham uważnie. Zresztą twoi
przyjaciele też.
Przełknęła głośno ślinę i wzięła
głęboki oddech. Lecz dopiero, kiedy siatkarz objął ją ramieniem i mocno
przytulił, zdecydowała się mówić. Opowiedziała o wszystkim, od wyników badań,
po utratę przytomności na meczu i zakaz opuszczania Warszawy. Przez cały czas
pustym wzrokiem wpatrywała się w podłogę, bojąc się spojrzeć w oczy ojcu. Na
chwilę zniknęła Laura, którą Bartek tak doskonale znał, a pojawiła zagubiona
dziewczynka, która chce walczyć, ale nie wie jak.
Gdy skończyła, pan Wasilewski już
był na nogach i nerwowo chodził w kółko po pokoju. Rachel za to skubała róg
bluzy, a Tomek był równie blady co Laura.
– To. Było. Mocne – stwierdziła Julka,
w końcu odrywając się od materiału.
– Co zamierzasz zrobić? – w tym
samym momencie odezwał się chłopak.
– Nic nie zamierza – odpowiedział
zamiast córki pan Andrzej. – Będzie stosować się do zaleceń lekarza i ja już
tego przypilnuję.
– Ale tato! – Laura poderwała się
gwałtownie. – Przecież doskonale wiem, jak to będzie wyglądać. Nie jest dzieckiem,
potrafię o siebie zadbać, nie musisz mnie pilnować!
– Gdyby tak było, nie poszłabyś
na ten mecz! Przewidziałabyś, że możesz się źle poczuć! Pod moim okiem takiego nieodpowiedzialnego
zachowania nie będzie! Jesteś moim jedynym dzieckiem i muszę o ciebie dbać!
– Tato!
– Przepraszam, czy mogę się
wtrącić? – niepewnie odezwał się Bartek. W jego głowie pojawił się bowiem pewien
pomysł, może nie genialny, ale mogący zapewnić pewien kompromis.
– O co chodzi? – warknął starszy
mężczyzna. Leman przełknął ze strachu ślinę. Siedzący na kanapie Rachel i Tomek
patrzyli na niego, jak na wariata, który sam się wyprawił na pewną śmierć.
– Czy mógłbym zaprezentować pewne
rozwiązanie? – zaczął niepewnie.
– O, właśnie! – ucieszyła się
Laura. – Bartek to mądry chłopak, jego posłuchaj.
– Dobra, chłopcze, co żeś
wymyślił?
– Bo może… pan by trochę odpuścił.
Mnie też na zdrowiu Laury zależy i może… może to ja bym ją „pilnować”, jak to
pan mówi.
– Bardzo dobry pomysł, ja jestem
za! – od razu odezwała się dziewczyna.
– Niby dlaczego mam się zgodzić? –
zapytał podejrzliwie Pan Wasilewski.
– Nie chce pan chyba żeby czuła
się nieszczęśliwa przez ten miesiąc. Ja będę pilnował żeby była bezpieczna, a
pan trochę odpuści – wyjaśnił spokojnie
środkowy. Był coraz bardziej przekonany do swojego pomysłu.
– Dlaczego mam się zgodzić?
–Tato…
– Niech będzie. Ale jeśli choć
włos jej z głowy spadnie…
– Nie spadnie. Za bardzo ją
kocham.
świetny
OdpowiedzUsuńNo no no troche krótki ale spoko
OdpowiedzUsuńNadrobiłam już wszystkie zaległości w Enigmie!:)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Bałam się, że tata Laury będzie ją bardzo kontrolował i dziewczyna będzie przez miesiąc nieszczęśliwa, ale na szczęście Bartek wymyślił świetny pomysł. Jestem przekonana, że pod jego opieką dziewczyna będzie bezpieczna, a przede wszystkim szczęśliwa. Czekam na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam i życzę weny.
Ola