niedziela, 1 stycznia 2017

Kod 11

Do świadomości Bartka przedarł się dźwięk dzwonka. Środkowy zignorował go i tylko przewrócił się na drugi bok, chcąc kontynuować sen. Dzwonek jednak odezwał się znów. Śpiąca obok Lemana, Laura, wtuliła się bardziej w chłopaka, nawet nie myśląc o tym, by się obudzić.
Dzwonek zabrzmiał po raz trzeci. Siatkarz nie mógł już go zignorować, wiedząc zresztą doskonale, że dziewczyna sen ma kamienny i jej tym bardziej nic nie obudzi. Zwlókł się więc z łóżka i jeszcze nie do  końca przytomny, poszedł otworzyć drzwi. Zupełnie nie zarejestrował tego, że ma na sobie tylko wymiętą koszulkę i majtki.
 Przed mieszkanie zastał dość ciekawą scenkę. Około pięćdziesięcioletni mężczyzna, mierzący co najmniej dwa metry, z dłońmi, jak bochny chleba i w dodatku całkowicie łysy, kłócił się z młodą dziewczyną w zielonych włosach i glanach. Wszystkiemu przyglądał się chłopak w kraciastej koszuli, który wyglądał wyjątkowo normalnie.
Na widok Bartka cała trójka zamarła.
– Dzień dobry – przywitał się niepewnie Lemański. Czuł na sobie podejrzliwy wzrok mężczyzny.
– Cześć! – dziewczyna uśmiechnęła się lekko psychopatycznie. – Jest Laura?
– Rachel!
W tym momencie zza Lemana wyłoniła się panna Wasilewska, która wyglądała wyjątkowo uroczo w puchatym szlafroku i z rozwianymi włosami.
– Laurątko, moje! – Przyjaciółki rzuciły się sobie w ramię.
– Yhm… – starszy mężczyzna odchrząknął znacząco, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
– Tata! – studentka przytuliła się do niego, a on od razu uśmiechnął się
szeroko.
Bartek przełknął głośno ślinę. Cholera, tego nie przewidział.
– Moja dziewczynka! – Andrzej Wasilewski okręcił ukochaną córkę wokół siebie.
– Ej, a ja – tym razem odezwał się chłopak.
– Jak mogłabym o tobie zapomnieć, Tomcio – roześmiała się Laura. – Nie stójmy tak w drzwiach, wejdźmy – odwróciła się na pięcie i prawie zderzyła się z Lemanem. – No tak, nie ma to, jak zapomnieć o własnym chłopaku – uderzyła się otwartą dłonią w czoło. – Moi drodzy, to jest Bartek Lemański, mój chłopak – przedstawiła środkowego, a w jej głosie słychać było dumę – Bartek, to jest mój tata i moi przyjaciele, czyli Rachel, znaczy się Julia, znaczy się Rachel, i Tomek, Tomcio, dziecko szczęścia moje.
– Y… Cześć – uniósł dłoń i pomachał niepewnie, nie wiedząc, jak ma zareagować.
Laura prychnęła śmiechem.
– Jesteś niemożliwy – pokręciła głową z udawaną dezaprobatą. – Idź się ubierz – dźgnęła go palcem w tors – A was zapraszam na śniadanie – uśmiechnęła się do gości. – Oczywiście pod warunkiem, że mam jeszcze tosty – dodała już pod nosem.
Tosty były. Gdy Bartek się już ogarnął, okazało się, że wszyscy siedzą w salonie i zajadają się kanapkami z dżemem. To mu przypomniało, że sam nic nie jadł, a za trzy godziny miał się stawić na treningu. Granie w siatkówkę na głodniaka było powszechnie uznawane za złe.
– Skąd ja cię znam… – Tata Laury zamachnął się palcem w kierunku Lemana i zmarszczył czoło.
Siatkarz zamarł z tostem tuż przed twarzą.
– Leman gra u wujka w Politechnice – odpowiedziała spokojnie Laura – Pewnie widziałeś go na jakimś meczu.
– Możliwe – Pan Andrzej powoli pokiwał głową. – A od dawna jesteście razem?
– Tato…
– No co, ja tylko wypełniam moje ojcowskie obowiązki.
– Od tygodnia, okej? Albo coś koło tego. To tyle pytań? Bo ja też bym chciała ich parę zadać.
– Niech będzie, że na razie tyle – mruknął mężczyzna. – Pytaj.
– Co wy tu kurczę, wszyscy robicie?! – wybuchnęła Laura. – To znaczy, domyślam się co ty tu robisz, tato, o tym też porozmawiamy, ale później, ale co was, dzieci szczęścia i jednorożców, przywiało do Warszawy?! – zwróciła się do przyjaciół.
– To już kumpeli nie można odwiedzić? – prychnęła Rachel. – Wpadłam do Warszawy tak trochę na spontana, zgarnęłam po drodze tę ciamajdę i proszę, o to jesteśmy!
Bartek nie mógł powstrzymać wybuchu śmiechu. Nie przypuszczał, że przyjaciele Laury mogą być aż tak pozytywnie zakręceni. Porozmawiali jeszcze beztrosko przez chwilę, ale w końcu musiał wypłynąć powód, dla którego do Polski przyleciał ojciec panny Wasilewskiej.
– Wytłumacz mi w końcu, dziecko, o co chodzi z tą całą operacja? – zapytał mężczyzna, rozsiadając się wygodnie w fotelu.
Kątem oka Leman zauważył, że Laura blednie gwałtownie, a z jej twarzy znika uśmiech. Chwycił jej dłoń i ścisnął mocno, by dodać dziewczynie otuchy.
– To… skomplikowane, tato – wyszeptała słabo.
Jej przyjaciele wymienili lekko przerażone spojrzenia. Oni też nie mieli pojęcia o co chodzi, nie wiedzieli też o incydencie sprzed paru dni. 
– Słucham uważnie. Zresztą twoi przyjaciele też.
Przełknęła głośno ślinę i wzięła głęboki oddech. Lecz dopiero, kiedy siatkarz objął ją ramieniem i mocno przytulił, zdecydowała się mówić. Opowiedziała o wszystkim, od wyników badań, po utratę przytomności na meczu i zakaz opuszczania Warszawy. Przez cały czas pustym wzrokiem wpatrywała się w podłogę, bojąc się spojrzeć w oczy ojcu. Na chwilę zniknęła Laura, którą Bartek tak doskonale znał, a pojawiła zagubiona dziewczynka, która chce walczyć, ale nie wie jak.
Gdy skończyła, pan Wasilewski już był na nogach i nerwowo chodził w kółko po pokoju. Rachel za to skubała róg bluzy, a Tomek był równie blady co Laura.
– To. Było. Mocne – stwierdziła Julka, w końcu odrywając się od materiału.
– Co zamierzasz zrobić? – w tym samym momencie odezwał się chłopak.
– Nic nie zamierza – odpowiedział zamiast córki pan Andrzej. – Będzie stosować się do zaleceń lekarza i ja już tego przypilnuję.
– Ale tato! – Laura poderwała się gwałtownie. – Przecież doskonale wiem, jak to będzie wyglądać. Nie jest dzieckiem, potrafię o siebie zadbać, nie musisz mnie pilnować!
– Gdyby tak było, nie poszłabyś na ten mecz! Przewidziałabyś, że możesz się źle poczuć! Pod moim okiem takiego nieodpowiedzialnego zachowania nie będzie! Jesteś moim jedynym dzieckiem i muszę o ciebie dbać!
– Tato!
– Przepraszam, czy mogę się wtrącić? – niepewnie odezwał się Bartek. W jego głowie pojawił się bowiem pewien pomysł, może nie genialny, ale mogący zapewnić pewien kompromis.
– O co chodzi? – warknął starszy mężczyzna. Leman przełknął ze strachu ślinę. Siedzący na kanapie Rachel i Tomek patrzyli na niego, jak na wariata, który sam się wyprawił na pewną śmierć.
– Czy mógłbym zaprezentować pewne rozwiązanie? – zaczął niepewnie.
– O, właśnie! – ucieszyła się Laura. – Bartek to mądry chłopak, jego posłuchaj.
– Dobra, chłopcze, co żeś wymyślił?
– Bo może… pan by trochę odpuścił. Mnie też na zdrowiu Laury zależy i może… może to ja bym ją „pilnować”, jak to pan mówi.
– Bardzo dobry pomysł, ja jestem za! – od razu odezwała się dziewczyna.
– Niby dlaczego mam się zgodzić? – zapytał podejrzliwie Pan Wasilewski.
– Nie chce pan chyba żeby czuła się nieszczęśliwa przez ten miesiąc. Ja będę pilnował żeby była bezpieczna, a pan trochę odpuści – wyjaśnił  spokojnie środkowy. Był coraz bardziej przekonany do swojego pomysłu.
– Dlaczego mam się zgodzić?
–Tato…
– Niech będzie. Ale jeśli choć włos jej z głowy spadnie…
– Nie spadnie. Za bardzo ją kocham.

W pierwszy dzień roku 2017 przedstawiam wam jedenasty już rozdział tej historii. Myślałam, że wypadnie on inaczej, ale chyba jest okej. Zapraszam na noworoczną notkę na Szalona Violin i świat. Jest tam ankieta, która jest dla mnie bardzo, ale to bardzo ważna i mam nadzieję, że odpowiecie na jedno proste pytanie. Serio, bardzo mi na tym zależy. Zapraszam do komentowania. Pozdrawiam Violin

3 komentarze:

  1. No no no troche krótki ale spoko

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadrobiłam już wszystkie zaległości w Enigmie!:)
    Super rozdział. Bałam się, że tata Laury będzie ją bardzo kontrolował i dziewczyna będzie przez miesiąc nieszczęśliwa, ale na szczęście Bartek wymyślił świetny pomysł. Jestem przekonana, że pod jego opieką dziewczyna będzie bezpieczna, a przede wszystkim szczęśliwa. Czekam na kolejne rozdziały.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Ola

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Melody