Ostatni mecz z Jastrzębiem przegrali i ostatecznie zajęli ósme miejsce w Plus Lidze. Zaczynał się maj, a tym samym sezon reprezentacyjny. Na początku maja Bartek, na prośbę Stephana Antigi, miał się stawić w Spale, ale miał jeszcze prawie tydzień. Postanowił więc wykorzystać ten czas by spełnić pierwsze marzenie Laury. Niestety tylko w pewnym zakresie, bo do Londynu zabrać jej nie mógł.
– Samik, mam do ciebie sprawę – zaraz po ostatnim treningu Leman złapał francuskiego przyjmującego.
– Co jest młody?
– Masz jeszcze ten mały projektor? I ekran?
Guillaume spojrzał zdziwiony na środkowego.
– No mam – odpowiedział spokojnie.
– A pożyczyłbyś mi?
– W celu?
– Jak powiem, że chodzi o Laurę, to wystarczy? – Bartek z zakłopotaniem podrapał się po głowie.
– Romantyczna kolacja przy świecach?
– Nie do końca.
– Jakieś ciekawe zakończenie? – Samica znacząco poruszył brwiami.
Środkowy momentalnie spuścił wzrok, a jego twarz przybrała iście pomidorowy kolor. Doskonale wiedział co miał na myśli starzy mężczyzna, ale jemu samemu nawet ni przyszło to do głowy.
Dobra, przyszło, ale całkowicie podświadomie i spontanicznie.
Guillaume roześmiał się serdecznie i poklepał kolegę po plecach, bo śmieszyło go speszenie chłopaka.
– Oczywiście, że ci pożyczę – uśmiechnął się szeroko. – W końcu jestem Francuzem z krwi i kości, muszę wspierać wszelkie działania szerzące miłość.
– Dzięki wielkie – Leman od razu się rozchmurzył. – Wpadnę do ciebie za godzinę, jak się ogarnę.
– Wpadnij za dwie. Umyj się porządnie, bo kurczę, fiołkami to ty nie pachniesz.
– Jak każdy po treningu!
– Ja nie – Samik uśmiechnął się z triumfem po czym odwrócił się na pięcie i odszedł, pogwizdując wesoło.
Bartek zbaraniał. Po raz kolejny przekonał się, że starsi siatkarze mają nad nim jedną zasadniczą przewagę – potrafią powiedzieć coś tak, by zgasić wszystkich.
Szybko się ogarnął, bo chciał jeszcze złapać Łukasza i Michała i poprosić ich o drobną pomoc. Jego przyjaciele oczywiście od razu się zgodzili, zresztą byli chyba bardziej zainteresowani tym, jak rozwinie się związek Laury i Bartka, niż oni sami.
Udało mu się załatwić wszystko co miał do załatwienia i zostało mu jeszcze trochę czasu przed spotkaniem z Samicą. Postanowił więc wpaść do Laury, by osobiście upewnić się, że ma czas następnego dnia wieczorem.
Stanął przed drzwiami mieszkania dziewczyny i zapukał, nie mając absolutnie żadnych złych przeczuć.
Dopiero po kilku minutach otworzył mu Tomek. Chłopak miał rozczochrane włosy, przekrzywione okulary i był blady, jak ściana.
– Chcesz wejść? – zapytał podejrzliwie. Leman niepewnie kiwnął głową. – Dobra, ale robisz to na własną odpowiedzialność – powiedział, przepuszczając siatkarza.
Ten wszedł do środka, zastanawiając się co zastanie.
Tego jednak nie mógł się spodziewać.
W niedużym salonie panował istny Armagedon. Prawie cała podłoga pokryta była wyrwanymi stronami z gazet i resztkami naleśników, a ściany nosiły znamiona bliskiego spotkania trzeciego stopnia z nutellą.
Nagle coś uderzyło Bartka w głowę. Odwrócił się na pięcie i w tym momencie stwierdził, że zapewne oszalał. Widział bowiem swoją dziewczynę w przydużym, opadającym na oczy hełmie, która chowała się za przewróconym fotelem, z całą górą papierowych kulek obok.
A po drugiej stronie pomieszczenia taką samą bazę miała Rachel.
– I tak jest lepiej niż było – mruknął Tomek, widząc przerażony wzrok Lemana. – Udało mi się je przekonać, by porzuciły naleśniki i zastąpiły je kulkami z gazet.
– Stop! Przerwa! Czas! – Laura w końcu zauważyła swojego chłopaka i postanowiła przerwać bitwę.
Julia niepewnie wychyliła się zza swojego muru, sprawdzając, czy nie jest to podstęp. Jednak jej przyjaciółka już opuściła schronienie i w ciągu sekundy znalazła się przy środkowym.
– Przyszedłeś w złym momencie – pufnęła Laura, tupiąc nogą niczym mała dziewczynka. – Już prawie wygrałam!
– Wcale, że nie! – zaprotestowała Rachel.
– A właśnie, że tak!
– Nie!
– Tak!
– Nie!
– Tak!
– Nie…
– Spokój! – Tomek uniósł ręce niczym sam Juliusz Cezar. Jego przyjaciółki momentalnie zamilkły. – Chcesz wiedzieć co się tu działo? – zapytał Bartka.
– Raczej nie jest mi to potrzebne do szczęścia – mruknął siatkarz. – Jeśli przeszkadzam to mogę przyjść później – z zakłopotaniem podrapał się po głowie.
– Nie, no coś ty – zaśmiała się Laura po czym wspięła się na palce i pocałowała go szybko. – Lepiej powiedz, co cię tu sprowadza? Chyba, że przyszedłeś tu tak po prostu?
– Nie… znaczy się… chciałem tylko zapytać, czy robisz coś jutro wieczorem?
– Żadnych planów nie mam – dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. – I jeśli ta dwójka nie rozwali mi mieszkania, to z chęcią gdzieś się wybiorę.
– Nie rozwalimy! – wykrzyknęli unisono jej przyjaciele, jednocześnie wymieniając znaczące spojrzenia.
– Widzisz, są całkiem znośni, jak się ich ładnie poprosi – znów się uśmiechnęła. To gdzie mnie jutro zabierasz?
– Zobaczysz. To niespodzianka.
***
Bartek nerwowo krążył przed swoim samochodem. Było koło siódmej wieczorem, a on czekał na Laurę przed jej kamienicą. Dziewczyna napisała mu, że zaraz zejdzie, więc nie to go martwiło. Bał się raczej, że coś zepsuje i pomysł nie wypali.
– Cześć! – Panna Wasilewska się nagle i niespodziewanie. W delikatnej, błękitnej sukience, białym swetrze, z opadającymi na ramiona włosami i błyszczącymi wesoło oczami, wydawała się chłopakowi wyjątkowo piękna.
Ale dla niego zawsze był piękna.
– Hej – pocałował ją na powitanie.
– Nadal nie powiesz mi, gdzie jedziemy? – zapytała podejrzliwie.
– Zobaczysz – uśmiechnął się szeroko, otwierając jej drzwi do auta.
Pokręciła głową z udawaną dezaprobatą, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu. Coraz bardziej ciekawiło ją, co takiego. Oczywiście miała jakieś podejrzenia, ale tego nie mogła przewidzieć.
Dojechali pod jakiś wysoki blok. Bartek zaprowadził ją do środka, a potem wyjechali windą na samą górę, a dokładniej na dach.
I tam zaparło jej dech w piersiach.
Przed niewielkim ekranem rozłożony był puchaty koc, a na nim spora ilość poduszek. Wokół rozwieszono białe lampki choinkowe, a wszystko otaczała wręcz niesamowicie piękna panorama Warszawy. Laura nie mogła oderwać od niej wzroku.
– Bartek…
– Podoba ci się? – Chłopak objął ją w pasie.
– Jest… niesamowite…
– To jeszcze nie wszystko – chwycił dłoń dziewczyny i delikatnie pociągnął w stronę koca. – Wiem, że to nie West End, a ekran to nie to samo co scena, ale mimo wszystko… – nacisnął przycisk na wyciągniętym spod poduszek pilocie, a stojący dalej projektor rozbłysnął niebieskim światłem. Pojawił się obraz, dokładniej zastopowane nagranie z jubileuszowego pokazu „Nędzników” w Londynie.
– Jak ci się to wszystko udało zorganizować? – zapytała Laura. Nie wierzyła w to co widzi, nie przypuszczała, że w czasie tej pamiętnej rozmowy po meczu, zapamiętał o czym marzy. Nie wiedziała, jak ma wyrazić co czuje.
– Chłopaki trochę mi pomogli… – mruknął z zakłopotaniem. – Ale jest okej, prawda?
Nic nie powiedziała. Po prostu pocałowała chłopaka namiętnie.
- Kocham cię – szepnęła, kiedy oderwali się od siebie. – Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo cię kocham.
Tyle mu wystarczyło. Bo też ją kochał.
Siema!
W ten wyjątkowo optymistyczny dzień ( mimo przegranej Skry w Pucharze Polski) przedstawiam wam już dwunasty rozdział tej historii. Ponieważ od rana jestem wesoło nastawiona do życia ( wpływ czerwonych serduszek), ta część też musiała należeć do tych weselszych.
Mam nadzieję, że wy też się przy niej uśmiechnęliście.
Napiszcie w komentarzach co o nim sądzicie.
Pozdrawiam
Violin
świetny
OdpowiedzUsuńJasne, że czytając się uśmiechnęłam, powiem więcej - uśmiech nie schodził mi z twarzy! :)
OdpowiedzUsuńUroczy był ten rozdział, bardzo mi się podobał. Nie sądziłam, że Leman może być taki romantyczny ^^
Czekam na kolejne rozdziały i przy okazji zapraszam do siebie, gdzie w końcu pojawił się nowy rozdział.
http://the-world-of-volleyball.blogspot.com/
Ściskam
Ola
Matko! Matko! Matko!
OdpowiedzUsuńWłaśnie przeżyłam czytelniczy orgazm. Nie, nie przesadzam. Trafiłam tu przypadkiem, ale zdobyłaś moje serce!
Świetnie piszesz.
Już historia Amelki mnie w tym utwierdziła. Ale to opowiadanie jest zupełnie inne.
Bartek... mmm. Ideał! Chyba każda dziewczyna chciałaby trafić na takiego faceta, no! Opiekuńczy, stara się, przytula. Miodzio!
Ja wierzę, że Laura przeżyje operację! I będzie dobrze! Będą mięli dom i gromadkę dzieci!
To chyba tyle na razie.
W wolnej chwili zapraszam na moje blogi.
Buziaki, Dream <3