piątek, 10 lutego 2017

Kod 14


– Ty skończony głupku, ciamajdo jedna, jeszcze raz mnie tak nastraszysz, a obiecuję, że utnę ci tę rozczochraną łepetynę, posiekam na kawałeczki, potem pogrzebię, wykopię, pozszywam i pokroję jeszcze raz! – Rachel wpadła do sali niczym wyścigowiec, przy okazji prawie zabijając wychodzącego z pomieszczenia lekarza.
– Cześć, Rache – Tomek uśmiechnął się słabo znad ortopedycznego kołnierza. Miał złamaną rękę i nogę, mnóstwo siniaków, podbite oko i mnóstwo wyobrażeń. Ale był przytomny i raczej nie wydawał się być żywym trupem.
– Nigdy więcej tego nie rób! – dziewczyna usiadła gwałtownie na łóżku chłopaka i ze złością trzepnęła go w głowa. – Wiesz, jak się wszyscy denerwowaliśmy – teraz dla odmiany przytuliła go mocno.
– Jula… ja… też… się… cieszę… Ale proszę puść mnie! – wycharczał słabo, próbując złapać oddech.
– Ma racje – tym razem odezwała się stojąca w drzwiach Laura. – Puść go, bo jeszcze naprawdę nam tu przejdzie na tamtą stronę. I to tylko po to żeby się od ciebie uwolnić.
– Niech wam będzie – mruknęła Rachel, puszczając przyjaciela. – Ale i tak, jak już dojdziesz do siebie, to ci tak dam popalić…
Wiem, już to przerabiałem – przewrócił oczami. – Naprawdę was wystraszyłem? – zapytał już spokojnie.
– Oczywiście – Laura usiadła z drugiej strony łóżka. – Najpierw ta wariatka – wskazała na Rachel. – Wydzwaniała do mnie o jakiejś niebotycznej porze…
– Wcale nie było tak wcześnie! – oburzyła się Julka. – Nie moja wina, że miałaś ciekawą noc.
– Ciekawą noc?
– Nieważne – Panna Wasilewska lekceważąco machnęła. – Kontynuując – nie dość, że ona wpadła w histerię, to jeszcze potem zadzwonił jakiś facet stąd, ze szpitala, bo mój numer masz w ostatnio wybieranych i też narobił nam strachu, bo tylko powiedział, że cię operują. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak nas nastraszył, byłyśmy przekonane, że miałeś nas dość i wybierasz się do krainy wiecznego spokoju i naleśników.
– Jak widzicie, jeszcze mam zamiar się z wami pomęczyć – Tomek uśmiechnął się słabo.
– Powiadomiliśmy już kogo trzeba, twoi rodzice już jadą – dodała jeszcze Laura. – Też są deczko przerażeni.
– Deczko?
– Twoja mama najprawdopodobniej wpadła w histerię – odpowiedziała szczerze Rachel. – Ale nie jesteśmy pewnie, bo twój tata zdążył przejąć telefon.
– Czyli czeka mnie kazanie o uważaniu na siebie i bezpieczeństwie – chłopak westchnął z zrezygnowaniem.
– Wskaż mi jedną osobę w tym pomieszczeniu, która takiego kazania nie dostała – mruknęła skrzypaczka.
Rachel niepewnie uniosła dłoń. Przyjaciele spojrzeli na nią, jak na wariatkę.
– No co? Moja mama już dawno porzuciła nadzieję, że jeszcze będę normalna.
Zgodnie wybuchnęli gromkim śmiechem. 
– Nie dziwię jej się – szepnęła przez łzy śmiechu Laura.  – Ty po prostu urodziłaś się by być dziwna.
Julka rozłożyła bezradnie ręce.
­– Każdy ma swoje przeznaczenie.
***
Bartek czekał na Laurę w recepcji szpitala. Też denerwował się stanem zdrowia Tomka, ale nie zdecydował się pójść z dziewczynami. Był przekonany, że nie będzie wiedział, jak się zachować i chciał tego uniknąć.
– I co? – poderwał się gwałtownie na widok skrzypaczki.
– Będzie żył – uśmiechnęła się szeroko. – Jest trochę poturbowany, ale będzie żył. Rachel jeszcze z nim została, musi się na kimś wyżyć, była trochę roztrzęsiona – wyjaśniła.
– Wiem, sam to przecież widziałem – Leman kiwnął głową. – To co teraz? Kawa?
– Wiesz przecież dobrze, że nie pijam kawy – szturchnęła go w ramię. – Zresztą, może ty skończyłeś już sezon, ale ja mam jeszcze semestr do zaliczenia, więc żegnam szanownego pana! – zasalutowała i już chciała odejść, ale w ostatniej chwili siatkarz chwycił ją za rękę.
– Odwiozę cię – zaproponował. – Ja mam dużo czasu.
– Niech będzie – wspięła się na palce i pocałowała go szybko. – Ale musisz się pospieszyć, bo zaraz będę spóźniona.
Bartek roześmiał się głośno po czym zupełnie spontanicznie, porwał swoją dziewczynę w ramiona i nie zważając na jej protesty, zaniósł do samochodu.
– Mogłam o tym pomyśleć wcześniej – stwierdziła Laura, kiedy jechali już ulicami Warszawy.
– Ale o czym?
– O tym, że posiadanie chłopaka jest całkiem wygodne – uśmiechnęła się chytrze. – Niby miałam chłopaka w liceum i przez cały pierwszy miesiąc studiów, ale jakoś nie było tego czegoś. Więc potem już nie szukałam.
– A teraz  jest to coś? – zapytał.
– Jest – szepnęła, kładąc swoją dłoń na jego. – Uwierz mi, że jest. ‘
***
Bartek nie lubił się pakować, wręcz nie cierpiał. Zawsze miał wrażenie, że czegoś zapomni. Nic więc dziwnego, że pakowanie na wyjazd do Spały rozpoczął  wieczorem, dzień przed podróżą. Wyjątkowo się przy tym ociągał, a telefon Laury przyjął niczym wybawienie.
– Cześć, skarbie? – z szerokim uśmiechem odebrał połączenie. – Stało się coś?
– Nie. Dzwonię tylko, by się zapytać, czy naprawdę jutro wyjeżdżasz? – wyjaśniła dziewczyna, a w jej głosie słychać było nutkę smutku.
– Niestety tak – westchnął. – Ale możemy jeszcze gdzieś dzisiaj wyjść. Jakaś kolacja albo coś – zaproponował, z niechęcią patrząc na otwartą walizkę.
– Dlaczego nie – panna Wasilewska od razu się rozchmurzyła. – Rachel gdzieś zniknęła, Tomek nadal dochodzi do siebie, a tatę wypchałam do wujka. Z chęcią spędzę więc czas w miłym towarzystwie.
– Czyli widzimy się za godzinę w tej restauracji, co ją ci ostatnio pokazywałem.
– Oczywiście – potwierdziła i rozłączyła się.
Uśmiechnął się szeroko. Zdecydowanie taka wersja wieczoru, podobała mu się o wiele bardziej. Ogarnął się szybko, zupełnie zapominając o niespakowanym bagażu. Ponieważ miejsce, w którym się umówili było niedaleko, postanowił się przejść. Kiedy szedł tak wesoło ulicami Warszawy, uśmiechając się do innych ludzi i przeskakując nad pęknięciami w chodniku, nagle zauważył coś ciekawego na wystawie jednego ze sklepów. Był to delikatny złoty naszyjnik z zawieszką w kształcie słońca, zbudowanego  z nutek. Błyszczał delikatnie w świetle jubilerskich lamp, a siatkarz wpatrywał się w niego niczym zahipnotyzowany. Jak w transie, wszedł do środka sklepu. Wiedział już co ma robić i choć było to zupełnie spontanicznie, to jego umysł już wyobrażał sobie, jak pięknie prezentować się będzie ten naszyjnik na szyi dziewczyny.
Przychodząc więc na miejsce, nie mógł się doczekać nie tylko spotkania, ale także reakcji Laury na prezent.
– Cześć – odwrócił się gwałtownie, słysząc jej słodki głos.
– Przyszłaś – uśmiechnął się szeroko.
– A dlaczego miałabym nie przyjść?
– Też prawda. Możesz coś dla mnie zrobić? – pocałował ją delikatnie. – Zamknij na chwilę oczy – poprosił.
Posłusznie wykonała polecenie, a on ostrożnie zawiesił na jej szyi naszyjnik. Tak, jak przypuszczał, okazał się być wyjątkowo dopasowany.
– Jest piękny – powiedziała cicho. Jej oczy błyszczały z niedowierzaniem, gdy oglądała zawieszkę. – Dziękuję – przytuliła mocno swojego chłopaka.
– Pasuje do ciebie – Objął Laurę ramionami i schował twarz w jej włosach.
Przez chwilę stali tak, wtuleni w siebie, oddychając głęboko i po prostu ciesząc się swoją obecnością. Po chwili jednak dziewczyna odsunęła się od siatkarz, by móc mu spojrzeć prosto w oczy. Ostrożnie uniosła dłoń po czym powoli przejechała kciukiem po uśmiechniętych ustach chłopaka. Nie wiedział dlaczego, ale jej ciało drżało, w jej spojrzeniu widać było niepewność.
– Coś się stało? – zapytał zaniepokojony.
– Bartek, to… to szczęście prawda – wyszeptała niepewnie. – To co czujemy, to szczęście?
– Tak – odpowiedział pewnie. – To na pewno szczęście.
– Obiecaj mi coś – cokolwiek się nie stanie, będziemy szczęśliwi.
– Będziemy. Obiecuję. 


I mamy kolejny rozdział. Powiem szczerze, że dla mnie nie jest on zły, ale trochę... nijaki. Chyba muszę zrobić sobie krótką przerwę od tego opowiadania. 
Mam jednak nadzieję, że wam się podobało i zostawicie po sobie ślad, w postaci chociażby krótkiego komentarza. To zawsze wiele dla mnie znaczy i daje dodatkową motywacje. 
Pozdrawiam
Violin

3 komentarze:

  1. Nie jest nijaki. Co Ty mówisz? Rozdział jest jak zwykle świetny. Nie mogę się doczekać kolejnego 😙

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest naprawde boskie❤❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Zakochaną w siatkówce.
    Rozdział wcale nie był nijaki! Był piękny! Bardzo lekko i miło się go czytało.
    Cieszę się, że Tomek ma się dobrze i że wyszedł cało z wypadku.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
    Ola

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Melody