sobota, 25 lutego 2017

Kod 15

– Żyjesz tam, w tych lasach?
– Nie, umarłem i straszę po śmierci – mruknął do telefony Bartek, padając na łóżko. – Oczywiście, że żyję, przecież rozmawiasz ze mną, prawda? – zapytał, z trudem przewracając się na drugi bok. Bolało go dosłownie wszystko, każdy, najmniejszy mięsień, każda komórka.
– No oczywiście – zaśmiała się Laura. – Ale przecież mogłeś jakoś wrócić do żywych, a wtedy muszę wiedzieć, czy mam się bać o swój mózg.
– Chyba jeszcze nie – podrapał się po głowie. – Chociaż czuję się, jakbym takim zombie był – uśmiechnął się do siebie.
– Mam nadzieję, że jednak postanowisz wrócić do domu żywy. Naprawdę byłoby smutno, gdybyś to ty, pierwszy wybrał się na tamten świat.
– Oczywiście. Wrócę w weekend i zabiorę cię na małą wycieczkę.
– Ale wiesz, że nie wolno mi opuszczać Warszawy?
– A kto powiedział, że będziemy opuszczać Warszawę? Więcej nie powiem, bo to ma być niespodzianka. Teraz niestety muszę już kończyć, bo sądząc po krokach na zewnątrz, zaraz wpadną do mnie, moi drodzy koledzy  - skrzywił się nieznacznie po czym pożegnał się szybko i przerwał połączenie.
Przeczucie miał dobre. Dosłownie sekundę później drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem, a do środka wpadł Karol Kłos i Artur Szalpuk.
– Cześć, Leman, jak ci życie mija? – Karol rzucił się na łóżko obok, które w normalnych warunkach należało do Bartka Bednorza. – Z kim to tak zawzięcie konwersowałeś?
– Skąd wiesz, że w ogóle rozmawiałem? – zapyta podejrzliwie Lemański.
– Karol ma swoje sposoby – odpowiedział za kolegę Artur. – To co? Kim jest ta szczęściara?
– Dlaczego twierdzisz, że to była moja dziewczyna?
– Bo inaczej nie rumieniłbyś się, jak nastolatka.
Bartek odruchowo podniósł dłoń i spróbował zetrzeć z policzka zaczerwienienie. Dopiero po chwili zorientował się, że zachowuje się, jak ostatni idiota.
– No dobra, wygraliście – uniósł wysoko ręce. – To niejaka Lura Wasilewska, poznałem ją w marcu – wyjaśnił.
– Laura? – Szalpuk uniósł wysoko brew. – Laura, Laura… czy ja znam jakąś Laurę? Zaraz… Już wiem! – klasnął wesoło. – Siostrzenica Kuby Bednaruka się tak nazywała. Pamiętam, że jak grałem w Politechnice, była na jednym meczu albo dwóch. Nie pamiętam jej zbyt dobrze, ale była całkiem urocza i… - przerwał gwałtownie, widząc sugestywne spojrzenie Bartka.  – Nie powiesz chyba, że… – Leman powoli pokiwał głową. – Chłopie, serio?!  - wybuchnął zszokowany przyjmujący. – Poderwałeś siostrzenice starego diabła?! Ale szczęściarz! Albo pechowiec, jeszcze nie wiem. Jak to ci się udało?! Bednaruk cię nie zabił?!
– To wcale nie było trudne – środkowy wzruszył ramionami. – Po prostu nie wiedziałem, że to siostrzenica Kuby.
– I naprawdę jeszcze żyjesz?
– Siedzę przed tobą, więc chyba żyję. Zresztą jest to całkiem przyjemne życie. Mówię serio, Laura jest…
– Dobra, dobra – przerwał mu Karol. – Wiem, co zaraz nastąpi – wymienisz wszystkich jej wspaniałe i niezwykłe cechy. Rozumiemy, kochasz ją. Szczęścia życzymy i mamy nadzieję, że zaprosisz nas na ślub.
– Ja też mam taką nadzieję.
***
Laura wpatrywała się pustym wzrokiem w wiszący na lodówce kalendarz. Matematyka była dla niej bezlitosna.  Niespełna trzy tygodnie – tyle jej pozostało. Dwadzieścia jeden dni, pięćset cztery godziny, trzydzieści tysięcy dwieście czterdzieści minut.
To uderzyło w nią gwałtownie. Nagle zdała sobie sprawę z tego, jak mało miała czasu. Tak wiele jeszcze chciała zrobić, tak wiele przeżyć. A czuła się coraz gorzej i wiedziała, że fizycznie nie będzie wstanie spełnić wszystkich marzeń. Tydzień przed operacją i tak wyląduje w szpitalu, a wtedy będzie już za późno.
Dużo nad tym myślała. Nad tym i nad wieloma innymi rzeczami. Im bliżej była sądnego dnia, tym bardziej jej optymizm malał, a wzrastał strach. Strach o siebie, ale także o bliskich, o ich uczucia po jej śmierci. Wiedziała, że to się zdarza, ale miała nadzieję, że ją to ominie.
Miliła się. Umierała nie tylko fizycznie, ale też psychicznie.
– Laura, gdzie jesteś? – usłyszała wesołe pokrzykiwanie ojca.
– W kuchni, tato – odpowiedziała słabym głosem.
Mężczyzna stanął w drzwiach pomieszczenia. Gdy zobaczył swoją małą córeczkę, która z trudem tłumiła łzy, zacmokał z troską i przytulił ją mocno.
W tym momencie dziewczyna po prostu się rozszlochała. W końcu nastąpił wybuch tych wszystkich negatywnych emocji, które od tak dawna głębiły się gdzieś w głębinach jej umysłu.
– Co się stało, skarbie? – zapytał, całując Laurę w czoło.
– Ja nie chcę umierać, tato – wyszeptała. – Ja jeszcze nie chcę umierać.
***
Bartek zdenerwowany spojrzał na zegarek. Niby Laura spóźniała się dopiero pięć minut, ale on już zaczął się niepokoić i układać najczarniejsze scenariusze. Odezwała się jego pesymistyczno-realistyczna natura, która ostatnio, gdzieś się schowała. Teraz znów dała o sobie znać i gdy w końcu po dziesięciu minutach dziewczyna pojawiła się na pobliskim przystanku, on już miał prawie ułożone, jak zachowa się na jej pogrzebie.
– Przepraszam, cała Warszawa dzisiaj stoi, wszystko się spóźnia – wyjaśniła, kiedy w końcu stanęli naprzeciwko siebie.
Nie odpowiedział nic, tylko porwał ją w ramiona i pocałował namiętnie.
– Naprawdę zaczynałem się bać – powiedział, kiedy oderwali się od siebie.
– Zachowaj strach na później – uśmiechnęła się smutno. – To… Co to za niespodzianka? – zapytała, zmieniając temat.
– Zobaczysz.
Chwycił dziewczynę za rękę i zaczął prowadzić w tylko sobie znanym kierunku. Przeszli, tak kilkanaście ulic, a Bartek nadal nic nie powiedział.
W końcu stanęli w całkiem nieźle znanym Laurze miejscu.
– Wiesz, gdzie jesteśmy?
– Oczywiście – zaśmiała się. – Ale co robimy na tym malutkim lotnisku – zupełnie nie rozumiała pomysłu chłopaka.
– Za chwilę się zorientujesz – znów zaczął ją gdzieś prowadzić. Przeszli przez główny budynek i w końcu znaleźli się na płycie lotniska, na której stało sporo niewielkich, kolorowych samolocików.
– Nadal nic nie rozumiem. Chciałeś pokazać mi te samolociki?
– Oczywiście, że nie. Jest godzina osiemnasta – spojrzał na zegarek. – Za sekundę zrobi się całkowicie ciemno, prawda? – Niepewnie kiwnęła głową. – Więc zaraz pojawi się też mój stary kumpel z liceum – powiedział wesoło.
Nie mylił się. Chwilę później zza jednej z maszyn wyszedł rudawy, niewysoki chłopak o bystrym spojrzeniu.
– Hej, Kuba!
– Cześć, Leman, jak ci życie mija – przywitał się z kolegą. – A ty musisz być tą słynną Laurą? – szarmancko uśmiechnął się do skrzypaczki, co zaraz sprawiło, że oberwał morderczym spojrzeniem od Bartka.
– Tak, to chyba ja – dziewczyna przytaknęła niepewnie, a potem znów zwróciła się do swojego chłopaka: – Nadal nie rozumiem, co tu się dzieje?
– Pamiętasz, jak mówiłaś mi, że zawsze chciałaś zrobić licencje lotniczą? Może nie jestem wstanie tego załatwić, ale mam wystarczająco dużo dziwnych kumpli, by zorganizować nocny przelot nad Warszawą. Romantycznie i wysoko, co ty na to?
Nie wiedziała, co ma powiedzieć. Stała tak i tylko pustym wzrokiem wpatrywała się w twarz siatkarza. Wydawała się być totalnie oszołomiona, jakby ktoś nagle odciął jej prąd. Nie widać było w jej oczach ani radości, ani rozczarowania.
– Laura…
 I wtedy po prostu rozpłakała się. Szlochała, a jej ciało drżało niczym w febrze. Kuba ulotnił się, nie chcą przeszkadzać parze, a środkowy zupełnie nie wiedział co robić, jak rozumieć, taką reakcję. Podszedł, więc tylko do Laury, objął ją mocno i zaczął uspokajająco gładzić po włosach.
– Ja przepraszam, Bartek, ale to już nie ma sensu – wyszeptała przez łzy, wyplątując się z objęć. – To koniec, po prostu koniec.
– Ale o czym ty… – zupełnie nie rozumiał tego, co się działo.

– Po prostu zapomnij o mnie, dobrze? Tak będzie lepiej – powiedziała, a potem odwróciła się na pięcie i odbiegła w ciemną noc.


Totalnie zmieniłam koncepcje tego rozdziału. Miało być słodko i uroczo, a tym czasem przerwałam akcję w zupełnie beznadziejnym momencie, nie wyjaśniając niczego. Mam jednak nadzieję, że i tak rozdział wam się podobał, i zostawicie po sobie choćby mały ślad w postaci komentarza. 
Pozdrawiam
Violin

3 komentarze:

  1. Z jednej strony rozumiem Laurę, ale z drugiej nie mogłabym tak po prostu zostawić Bartka po tym wszystkim co dla niej zrobił. Mam nadzieję, że Leman się nie podda i będzie walczył. Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością 😙

    OdpowiedzUsuń
  2. W życiu Laury i Bartka było już tak dobrze, tak wspaniale. Kochali się i wydawało się, że nic i nikt nie będzie w stanie stanąć na drodze do ich szczęścia. Ale okazało się, że te piękne chwile postanowiła przerwać im choroba. Szkoda, że Laura przestała wierzyć, że przeżyje. Na pewno to wszystko jest dla niej bardzo ciężkie, ale nie powinna mieć w głowie samych czarnych myśli. Mam nadzieję, że choroba nie będzie w stanie zepsuć relacji Bartka i Laury i że dziewczyna przeżyje operację, a potem wróci do Bartka. Na pewno teraz im obojgu jest bardzo ciężko, ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
    Pozdrawiam <3
    Ola

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Melody